Daniel Koczon pół roku temu wrócił do Lublina, żeby pomóc "żółto-biało-niebieskim” w awansie do pierwszej ligi. W siedmiu meczach strzelił tylko dwa gole i w klubie pokazano mu drzwi. W nowym sezonie najprawdopodobniej będzie występował w Stali Rzeszów, z którą rozpoczął już nawet treningi.
– Po prostu brak mi słów na to, jak mnie potraktowali. Nie wiem, co powiedzieć.
• Kto pierwszy przekazał panu, że może zacząć pan szukać nowego klubu?
– Przyszedł prezes i powiedział, że oczekiwali ode mnie więcej i zdecydowali się zakończyć współpracę. Oczekiwali więcej... A czy ktoś przyszedł zapytał się, czy Daniel ma co włożyć do garnka, czy Daniel ma pieniądze, żeby zapłacić za mieszkanie? Przecież nikogo nie obchodzi, że jestem zawodnikiem Motoru i przez trzy miesiące nie dostałem wypłaty. Muszę regulować rachunki, tak jak wszyscy ludzie.
• Spodziewał się pan takiej decyzji działaczy?
– Jakieś sygnały były, ale nie myślałem, że to się w ten sposób potoczy. Na pewno mam spory żal. Trzeba by się też zastanowić, czy swoich trzech groszy nie wtrącił trener.
• Odkąd do Motoru przyszedł Mariusz Sawa, Daniel Koczon nie zagrał nawet minuty. Miał pan konflikt ze szkoleniowcem?
– Ludzie przychodzili i pytali się: "Nie grasz, dlaczego?” A co ja im miałem odpowiedzieć? Zasuwałem na treningach jak zawsze, ale trener stawiał na innych. Jeśli ktoś miał z kimś problem, to Sawa ze mną, nie ja z nim.
• Z klubu odeszli też Piotrek Prędota i Marcin Popławski, więc wygląda na to, że budowa zespołu w oparciu o starą gwardię nie będzie kontynuowana.
– Wszystkich nas mamili obietnicami, że teraz jest lepiej, że kasa regularnie wypłacana, a tymczasem okazało się, że jest gorzej niż cztery lata temu, gdy wyjeżdżałem z Lublina. Piotrek Prędota, dziecko Motoru, idzie do Radomiaka. Chyba nie dlatego, że przy Al. Zygmuntowskich miał jak u Pana Boga za piecem?
• Prezydent Lublina Krzysztof Żuk powiedział niedawno, że Motor w tym sezonie ma awansować do pierwszej ligi, a po dwóch latach na zapleczu, wrócić do ekstraklasy. Takie dalekosiężne plany mają sens?
– Jacek Bąk z Jackiem Krzynówkiem musieliby chyba sami wrócić na boisko. Wszystkim wydaje się, że do spółki weszli nowi akcjonariusze i dokonają cudu. Przyszedł Tadeusz Dąbrowski, który rozwalił dwa kluby, i co, u nas ma zrobić potęgę? Nie wierzę w to, choć oczywiście ściskam kciuki, żeby się udało, bo Motor to mój zespół, a Lublin moje miasto. Mimo tego jak mnie potraktowano, mam nadzieję, że powstanie tu wreszcie silna drużyna.