Sowieci szli przez wschodnią Rzeczpospolitą paląc, rabując i mordując. Zaczęli od polskich żołnierzy. Tylko starszy lejtnant Bukanow z 143 pułku strzelców rozstrzelał z działa 18 jeńców, a rannych zakłuł bagnetem.
Dla wielu pierwsze spotkanie z czerwonoarmistami było ostatnim. 21 września podoficer Szamatiejew i szeregowiec Wasilenko z 358 pułku strzeleckiego ograbili na stacji kolejowej Niemowicze dwie osoby. Na zabraniu dobytku nie skończyło się. Sowieci zastrzelili kobietę i ranili mężczyznę.
Kula dla polskiego żołnierza
Zaczęło się od polskich żołnierzy, którzy bronili rozsianych wzdłuż granicy stanic. Im bardziej twardy opór stawiali, tym bardziej rozwścieczali Sowietów. Po walce o umocnienia w rejonie wsi Tynne koło Saren, poddało się 280 żołnierzy. Według relacji świadka zostali rozstrzelani.
W Grodnie zginęło 29 oficerów, w Białobrzegach po kuli dostało dziewięciu spotkanych żołnierzy Wojska Polskiego, a starszy lejtnant Bukanow z 143 pułku strzelców rozstrzelał z działa 18 jeńców, a rannych zakłuł bagnetem.
Józef Klauda, ówczesny wójt Urszulina na Lubelszczyźnie, wspomina: – Już po zakończeniu walk pod Wytycznem, w rowie przydrożnym, biegnącym obok moich zabudowań, czerwonoarmista zastrzelił bezbronnego szeregowca.
W pobliżu zabudowań dworskich bolszewicy rozstrzelali trzech bezbronnych, wziętych do niewoli żołnierzy polskich. Ciała ich polecili zakopać w przydrożnym rowie.
Klauda pamiętał również, jak ranni w bitwie polscy żołnierze umarli, bo sowieci pozwolili im wykrwawić się.
Armia Czerwona karze
Czasem kradzieże i morderstwa nie uchodziły na sucho. Niejaki Charczenko z samodzielnego szwadronu przeciwlotniczego Armijnej Grupy Kawalerii zrobił rewizję w domu nauczycielki we wsi Dobrowlany i ukradł jej dwa zegarki i rower. Za karę został rozstrzelany.
Kapitan Szynkarczuk ze 153 pułku kawalerii wtargnął na plebanie, kazał lać sobie wino, zabrał 4155 złotych, a wracając do oddziału, kompletnie pijany, wdarł się do innego domu i ciężko postrzelił mieszkańca. Czerwonoarmista stanął przed plutonem egzekucyjnym.
„Sroga” kara spotkała lejtnanta Ratkowa z 97 pułku artylerii haubic, który na oczach żołnierzy zabrał jeńcom zegarki i dwie konserwy – wyrzucono go za to partii komunistycznej.
Większość występków pozostawało bezkarnych. Pewien prokurator skarżył się nawet, z „partyjnego obowiązku”, na dowództwo pozwalające na samosądy, gwałty i rabunki. W tej sprawie napisał prywatny list do samego… Stalina. Śledztwo wykazało, że niemal wszystkie wymienione przez prokuratora zdarzenia, były podyktowane stanem wyższej konieczności.
Tysiące jadą na wschód
Sowieckie władze nie lubiły konkurencji. Wkrótce rozpoczęły się zaplanowane i prowadzone na dużą skalę prześladowania ludności polskiej. Po sfingowanych wyborach z października 1939 roku przyszło kolej na wysiedlenia. Pierwsza deportacja z lutego 1940 roku objęła 140 tys. osadników i leśników. Na spakowanie dobytku mieli od piętnastu minut do dwóch godzin, w zależności od humoru NKWD. Wszystko odbywało się na 40-stopniowym mrozie.
W marcu do Kazachstanu pojechało 61 tys. osób: rodziny represjonowanych, jeńców oraz prostytutki (w liczbie 354). Trzecia wywózka objęła przede wszystkim Żydów, na Wschód Sowieci wypędzili ok. 80 tys. ludzi. Wreszcie późną wiosną 1941 r. NKWD zajęła się Polakami zamieszkującymi m. in. Litwę, Łotwę i Estonię.
„Ci ludzie wyrwani gwałtownie i wbrew swojej woli ze swych siedzib i mieszkań, rzuceni o tysiące kilometrów w surowy klimat tajgi i stepu, całkowicie nieprzygotowani do życia w takich warunkach, byli narażeni na głód, choroby i śmierć w majestacie sowieckiego prawa, co należy uznać za celową próbę doprowadzenia tej grupy do zniszczenia po uprzednim jej wykorzystaniu w katorżniczej pracy” – zauważa historyk, Czesław Grzelak.
Inny los zgotowali Sowieci polskim oficerom. NKWD rozstrzelało 19 tysięcy jeńców wojennych na rozkaz m. in. Stalina.
Przy pisaniu artykułu korzystałem z „Kresów w Czerwieni. 1939” Czesława Grzelaka (Warszawa 2001).