Padający od wielu dni śnieg i śnieg z deszczem utrudniał lublinianom przygotowanie płyty na pierwsze w tym roku I-ligowe spotkanie rundy rewanżowej.
- Byliśmy w stanie usunąć śnieg, ale nie mogliśmy wysuszyć murawy - powiedział Grzegorz Szkutnik, prezes Motoru.
- Gra na zalanym wodą, grząskim boisku, spowodowałaby jeszcze większe straty. Myślę, że do końca rundy mielibyśmy zniszczoną nawierzchnię. Trzeba było się liczyć także z faktem, że arbiter w końcu odwołałby spotkanie, co naraziłoby nas na koszty związane z jego organizacją. Dobrze, że zwyciężył rozsądek, chociaż nie cieszę się z przełożenia zawodów. Chcieliśmy rozpocząć tegoroczne zmagania w niedzielne południe. Specjalnie wyznaczyliśmy taki termin termin, ponieważ ostatnio przynosił nam szczęście. Dwa lata temu pokonaliśmy rezerwy Korony, a przed rokiem GKS Jastrzębie.
W czwartek lubelski obiekt odwiedził przedstawiciel PZPN, który musiał przyznać, że w obecnie panujących warunkach rzeczywiście nie da się rywalizować. Ostatecznie wyznaczono nową datę spotkania ze Stalą Stalowa Wola. Motor będzie gościł przeciwników 15 kwietnia o godz. 16.
- Dobrze, że o zmianie zdecydowano wcześniej - stwierdził Ryszard Kuźma, trener Motoru. - Jak wykorzystamy dodatkowy czas? Planujemy sparing, ale jeszcze nie ustaliliśmy szczegółów.
Mam też nadzieję, że do najbliższego meczu (21 marca z Podbeskidziem w Bielsku-Białej) wykurują się Artur Bożyk i Bartłomiej Niedziela. Będzie też okazja, aby wrócić do tematu napastnika z Mołdawii. Alexandru Carabulea może jeszcze uzupełnić naszą kadrę. Chcę do tego przekonać zarząd.
Przypomnijmy, że na niedzielny mecz wybierała się liczna grupa kibiców Stali. Do Motoru napłynęło zapotrzebowanie na 1200 biletów, ale już wcześniej działacze ustalili z lubelską policją, ze na stadion wpuszczą tylko 300 sympatyków futbolu ze Stalowej Woli. Ograniczono też liczbę wszystkich widzów do 3 tys.