Piłkarze Motoru nie składają broni w walce o utrzymanie. W sobotę wygrali ze Startem Otwock 2:1. Już w piątek czeka ich kolejny mecz o wszystko. Lublinianie jadą do Ruchu Wysokie Mazowieckie.
W trakcie spotkania na trybunach pojawiło się… 10 kibiców z Otwocka, którzy zasiedli w sektorze gości. Nie byli jednak w stanie przekrzyczeć fanów Motoru. A ci wybuchli radością dokładnie w 30 min gry. Wtedy po dośrodkowaniu Rafała Niżnika, gola dającego prowadzenie, zdobył dla lublinian Grzegorz Wojdyga.
W przerwie trener gości zmienił aż trzech piłkarzy. Ale niewiele brakowało żeby to Motor, dwie minuty po rozpoczęciu drugiej połowy, prowadził 2:0. Po podaniu bardzo aktywnego Rafała Kycki Niżnik trafił w słupek. Ekipa z Otwocka nie powiedziała jednak ostatniego słowa i w pewnym momencie mogło być 1:1, ale po groźnym strzale Igora Migalewskiego skutecznie interweniował Przemysław Mierzwa.
Motor atakował, ale Marek Fundakowski najpierw uderzył obok słupka, potem skiksował w polu karnym, a jeszcze później strzelił w poprzeczkę. Przy tej ostatniej sytuacji celną dobitką popisał się Piotr Prędota, ale sędzia uznał, że napastnik był na spalonym.
W 71 min po raz kolejny okazało się, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do siatki gospodarzy trafił Migalewski. Zrobiło się niewesoło, ale na szczęście już 5 min później Motor przeprowadził bardzo dobrą i składną akcję, którą wyprowadził nie kto inny jak Kycko, a sfinalizował strzałem tuż przy słupku Przemysław Żmuda.
W końcówce znów nie popisał się Fundakowski marnując dwie stuprocentowe okazje, ale nie zmąciło to radości, jaka zapanowała przy Zygmuntowskich po końcowym gwizdku sędziego.
Motor Lublin – Start Otwock 2:1 (1:0)
Bramki: Wojdyga (30), Żmuda (76) – Migalewski (71).
Motor: Mierzwa – Bodziak, Batata, Wojdyga, Dikij, Żmuda, Niżnik, Prędota, Fundakowski (90+3 P. Styżej), Kycko, Bortniczuk (51 Młynarski).
Start: Bułka – Bobrowski, Warszawski, Karaś, Mazurkiewicz, Kęska (46 Kęsek), Kozakiewicz (46 Pacuszka), Kamiński (73 Gromulski), Wocial (46 Sobótka), Moryc, Migalewski.
Żółte kartki: Młynarski, Wojdyga – Karaś, Kęsek.
Sędziował: Paweł Płoskonka (Małopolski ZPN). Widzów: 700.
Czego zazdrości nam Dźwigała
– W tej lidze zawodnik takiej klasy to prawdziwy skarb. Jest nieoceniony zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Widać jego mądrość w grze i myślę, że w dużej mierze poprowadził zespół do zwycięstwa – argumentuje Dariusz Dźwigała.
Niżnik przyszedł do Motoru zimą, bo w Górniku Łęczna już go nie chciano. W środowisku piłkarskim Lubelszczyzny natychmiast odezwały się głosy, że branie zawodnika mającego na swoim koncie m.in. mistrzostwo Polski z ŁKS Łódź i mistrzostwo Danii z Broendby Kopenhaga, do zespołu walczącego o utrzymanie jest nieporozumieniem. A wszystko przez to, że Niżnik zyskał w Łęcznej opinię piłkarza unikającego walki.
– Jak przekonywałem Rafała do gry w Motorze to rzeczywiście ukazały się opinie, że przyjmuję dziadka – wspomina Tadeusz Łapa. – Mówili, co ten Łapa wyprawia, kogo on bierze, przecież Niżnik nie walczy, po co Motorowi ktoś taki – dodaje.
Zdaniem szkoleniowca lublinian wszyscy, ci którzy twierdzili mogą się teraz... puknąć w czoło. – To jest zawodnik, który o klasę przerasta poziom tej ligi. Ma wysokie umiejętności techniczne. Doskonale znam tego chłopaka i wiem też, że wydolnościowo zabiegałby niejednego 20-latka.
Widać to zresztą najlepiej w meczach. Któryś raz z rzędu Rafał zasuwa od szesnastki do szesnastki i nie zagra ani jednej głupiej piłki. Wszystko jest u niego ułożone, przemyślane. To jest naprawdę skarb, tak jak powiedział trener Dźwigała. I myślę, że pomoże nam w osiągnięciu tego ostatecznego celu – kończy Łapa.