Trzy rodziny z Wronowa, żeby zrobić sobie herbatę, albo ugotować obiad muszą korzystać z wody mineralnej.
- Od 5 tygodni nie mamy wody zdatnej do picia. To jakiś koszmar - mówi Iwona Dębska, jedna z lokatorek budynku szkoły we Wronowie koło Bełżyc. - Mam troje małych dzieci. Żeby im coś ugotować, albo żeby je umyć, muszę używać wody mineralnej kupowanej w sklepie. To dla nas spory wydatek - twierdzi.
W identycznej sytuacji znalazły się też dwie pozostałe rodziny, mieszkające w tym budynku. - Tak naprawdę jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Czasami wodę przywozimy w baniakach z sąsiednich miejscowości. Czuję się jakbym żyła w średniowieczu, a nie w XXI wieku - skarży się Jolanta Sopczyńska.
Ponad miesiąc temu w wodzie, w którą zaopatrywana jest szkoła we Wronowie wykryto bakterie. - Wskaźniki zostały przekroczone, co prawda niewiele, ale jednak... - tłumaczy Małgorzata Serafin, kierownik Sekcji Higieny Komunalnej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. Jej zdaniem, przyczyną zanieczyszczenia mogło być np. nieszczelne szambo.
Pracownicy sanepidu kilka razy przeprowadzali dezynfekcję wody. Pomagało, ale na krótko. Kilka dni później woda znowu była skażona. Mieszkańcy tracą cierpliwość. Mają żal do lokalnych władz, które - ich zdaniem - nie angażują się w sprawę tak, jak powinny.
- Te niedogodności to efekt działania siły wyższej. Nie byliśmy na nie przygotowani, ale robimy co możemy, żeby pomóc mieszkańcom Wronowa - zapewnia Bogdan Czuryszkiewicz, burmistrz Bełżyc. - Sytuacja się przeciągnęła, bo próbowaliśmy jej zaradzić środkami doraźnymi, które, niestety, nie zdały egzaminu - mówi. I uspokaja. - Kupiliśmy chlorator. To specjalne urządzenie, które oczyszcza wodę. Problem bakterii zniknie w przeciągu kilku dni - obiecuje burmistrz.
Lokatorów budynku takie rozwiązanie jednak nie satysfakcjonuje. - Chlorator faktycznie zamontowano, ale co z tego. Woda w dalszym ciągu nie nadaje się do picia. Z uwagi na zbyt dużą zawartość chloru, możemy jej używać tylko do spłukiwania toalet - twierdzą. I w dalszym ciągu korzystają z zapasów wody przywiezionych z innych miejscowości, albo kupionych w sklepie. - Czy naprawdę nikt nie może nam pomóc? - pytają.
Do sprawy wrócimy.