To wyglądało na rzeź – mówi pochodzący z Lublina funkcjonariusz stołecznej policji, który był wczoraj Magdalence. – Wszędzie pełno krwi. Jesteśmy w szoku. Tego się nie da szybko zapomnieć.
Funkcjonariusze zostali obrzuceni granatami. Wcześniej wybuchła bomba skonstruowana z materiału wybuchowego i śrub. Zginął jeden policjant. 15 zostało rannych, kilku ciężko. Po południu odnaleziono zwłoki bandytów.
Dlaczego przestępcy w środku nocy byli przygotowani do odparcia ataku? Wśród funkcjonariuszy opinie są podzielone. Wielu z tych, którzy brali udział w akcji pod Warszawą, skłania się ku tezie, że bandyci byli uprzedzeni.
– Nie wierzę, że spali z granatami w ręku – mówi anonimowo policjant ze stołecznej komendy. – Jakby na nas czekali. Ale na razie za wcześnie na jakiekolwiek daleko idące wnioski.
Kanonadę i odgłos wybuchów było słychać w promieniu kilkunastu kilometrów. – Jak na wojnie – relacjonuje nasz informator. – Ci, którzy szturmowali, to byli naprawdę zawodowcy. To nie była ich pierwsza akcja. Ale kiedy obok wybuchają granaty, to niewiele pomoże. Nawet kamizelka kuloodporna.
Posesja, na której ukryli się bandyci, jest oddalona od głównej drogi o kilkadziesiąt metrów. Wokół domki jednorodzinne. – Przez kilka godzin strażacy gasili płomienie, które wydobywały się z wnętrza zniszczonego domu. Obraz jak po bitwie. Radiowozy z podziurawionymi karoseriami. Teren był naszpikowany pirotechnicznymi pułapkami. W środku śruby i gwoździe. Siały spustoszenie.
Policjanci czują po akcji przede wszystkim niesmak. – Nie potrafię tego inaczej określić. Nie złość, nie żal, bo to z pewnością przyjdzie później. Po prostu niesmak. Coś było nie tak. Nikt nie przypuszczał, że bandyci będą aż tak dobrze uzbrojeni. Mieli być zaskoczeni, a to oni nas zaskoczyli.
Zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie jest przekonany, że każdy funkcjonariusz musi być w swojej pracy przygotowany na najgorsze. – Nie ma się co oszukiwać – mówi insp. Henryk Rudnik. – Bandyci są coraz bardziej brutalni. Nigdy nie przypuszczałem, że dożyję czasów, kiedy policja będzie szturmować twierdze przestępców. Musimy wyciągnąć z tego wnioski.
Nasz informator po raz pierwszy zetknął się ze śmiercią kolegi na służbie. – To działa jak zimny prysznic – mówi. – Każdy z nas przypomniał sobie z całą brutalnością, na co jest narażony w tej pracy.
Rozmowa z szefem brygady antyterrorystycznej przy Komendzie Wojewódzkiej Policji w Lublinie
– Jakieś dwa lata temu. Nie chcę jednak mówić o szczegółach. Myśli pan, że to przyjemnie celować w kogoś? Nie mówiąc już o pociągnięciu za spust.
• Ale strzelanie ćwiczycie systematycznie?
– Zapewniam pana, że nie zaniedbujemy tego. Jesteśmy dobrymi strzelcami. Ćwiczymy tyle, ile potrzeba.
• Kim są policjanci–antyterroryści?
– Dobrze wyszkoleni i gotowi na wszystko ludzie. Jesteśmy wszędzie tam, gdzie istnieje szczególnie duże zagrożenie. Nasze umiejętności się wtedy przydają.
• Czy w Magdalence ktoś popełnił błąd?
– Nie odpowiem na to pytanie.
• Czy rodzina wie, co pan robi?
– Trudno to ukryć. Wie i akceptuje. Nic więcej na mój temat się pan nie dowie. Tak jest także w przypadku pozostałych antyterrorystów.
• Czy jesteście dobrze uzbrojeni?
– W akcjach, w których uczestniczyli lubelscy antyterroryści to uzbrojenie okazywało się dotychczas w zupełności wystarczające. Musimy jednak pamiętać, że świat przestępczy nie stoi w miejscu. Wkrótce może się okazać, że nasze uzbrojenie okaże się już, niestety, niewystarczające.
• A wyszkolenie?
– Każdy – jak już mówiłem – jest bardzo dobrym strzelcem. Poza tym potrafi działać w ekstremalnych warunkach, jak chociażby na wysokościach, czy też pod wodą. Każdy antyterrorysta jest nim z wyboru. Nikt nie jest tutaj zmuszany do pracy w tej – nazwijmy to – formacji. Na pewno nie chciałbym nigdy stać po drugiej stronie barykady. Byłbym przeciwko nim raczej bez szans. Poza tym antyterrorysta nie jest robotem służącym do likwidowania wroga. To wymysł mediów. Liczy się – oprócz sprawności fizycznej – także wysoki poziom inteligencji.
• Kto decyduje, który z funkcjonariuszy weźmie danego dnia udział w akcji?
– Dowódca. Ta decyzja jest uzależniona od wielu czynników, o których jednak ze względu bezpieczeństwa nie chciałbym mówić. Proszę mi wierzyć – nam nie zależy na rozgłosie i reklamie.
Rozmawiał Krzysztof Załuski