- Żadnej satysfakcji mi to nie sprawia. A kolegom to się nawet nie przyznaję - mówi Robert Kaziuk, z wykształcenia magister geografii. - Na szczęście Jolka nie wymaga ode mnie, żebym jej robił śniadanie. To by mnie ostatecznie zdołowało
Facet w garach
- Robię za gospodynię domową - mówi niechętnie. - Żona idzie na siódmą do pracy, ja wstaję, jak ona wychodzi. Robię śniadanie sobie i dziecku, odprowadzam małego do przedszkola. Później czuję się podle. Bo muszę zrobić zakupy i ugotować obiad. Może ogórkowa, a może rosół, staniały kurczaki, u tamtej baby ziemniaki są dobre... Stoję przy tych garach i myślę sobie: po jaką cholerę kończyłem studia? Żeby mieszać kartoflankę? Powinno mi to przejść, jak wraca Jola z pracy, bo później już ona robi kolację i normalnie krząta się po domu. Ale wtedy patrzę na nią i mam poczucie, że ona przynosi do domu pieniądze, utrzymuje rodzinę, a to mój obowiązek. Nie wiem, jak długo tak będzie - wzrusza ramionami zrezygnowany. - To znaczy jak długo ja to wytrzymam. Czuję się, jak pasożyt. Jak nic nie wart facet.
Dobrze mu tak - powie większość kobiet. One też kończyły studia, a potem szły w gary. I wcale się nie żaliły.
Dr Barbara Smoczyńska, trener umiejętności psychospołecznych dodaje, że taki mamy model w naszym kraju. W kulturze patriarchalnej role są rozdane: rozniecanie i podtrzymywanie ogniska domowego należy do kobiety (bez względu na to, czy pracuje ona również zawodowo, czy nie), a dostarczanie środków do życia należy do mężczyzny. Tożsamość mężczyzny jest osadzona na przewadze ekonomicznej i władzy. - Jeśli kobieta utrzymuje dom, mężczyzna czuje, jakby wytrącano mu z ręki najważniejsze argumenty i zazwyczaj nie kryje swego niezadowolenia.
Już się przyzwyczaiłem
- Już się do tego przyzwyczaiłem... - mówi smętnie Andrzej. Ten 28-latek po studiach malarskich nie znalazł żadnej pracy w swoim zawodzie i teraz łapie jakieś fuchy za marne grosze. - A Agnieszka ma dobrą pracę w banku. Świetnie zarabia, ale nie daje mi tego odczuć. Składamy forsę do cukierniczki, a później wybieramy i razem robimy zakupy. Z początku się buntowałem, nie chciałem, żeby na przykład kupowała mi nową koszulę czy szalik. Teraz już przestałem, co nie znaczy, że dobrze mi z tym.
Trochę inaczej reagują mężczyźni starszej generacji, którzy z epoki realnego socjalizmu, gdzie każdy miał pracę, wpadli w krwiożerczy kapitalizm i zostali na lodzie...
- Rozstaliśmy się po piętnastu latach. Trudno - stwierdza pan Ryszard, kiedyś dyrektor zaopatrzenia w dużej fabryce. - Nie mogłem znieść tego, że wraz z awansem w firmie zaczęła traktować mnie z góry. Przychodziła późno po pracy i dziwiła się, że nie ma obiadu. A powinien być, bo ona tyra, a ja co robiłem przez cały dzień? Ja rozumiem, że mężczyzna ma wykonać ciężkie prace, no odkurzyć, pomóc trzepać dywany, ale nie będę gotował sosów i robił za służącą. Zaczęło być źle. W łóżku też. Miałem wrażenie, że nawet wtedy traktuje mnie, jak podwładnego.
Utrata władzy
Mówi się, że pieniądze mężczyznom dają władzę, kobietom niezależność. Ale kobietom często zdarza się okłamywać męża: zaniżają swoje zarobki, by on nie poczuł się dotknięty. Jednak, nawet gdy nie chcą, aby partner sądził, że mają nad nim przewagę, a więc w jego rozumieniu - władzę, konfliktów nie da się uniknąć. Mężczyzna robi się sfrustrowany, traci poczucie własnej wartości, władzy, pana domu w tradycyjnym rozumieniu. - Przyjmujemy coraz więcej pacjentów z depresjami, pełnych poczucia zagrożenia, którzy dziś nie potrafią podjąć żadnych decyzji - potwierdza lubelski psycholog, Jan Ptasiński. - Do niedawna oni stanowili margines. Dziś ten typ jest coraz bardziej powszechny.
Mitomani walczą
Generalnie jednak młodsze pokolenie zaczyna rozumieć te sprawy nieco inaczej niż starsze. Bo trudności na rynku pracy powodują, że Andrzej z oporami, ale jednak akceptuje to, że jego żona zarabia więcej niż on. To może być pierwszy krok do głębszych przeobrażeń osobowości mężczyzny - prorokują psychologowie. - Teraz, mając pretekst i godząc się bardziej lub mniej chętnie na zamianę ról, mężczyźni niejako przestaną dominować w rodzinie. Szczególnie ci, którzy batalię o przywrócenie roli uważają z góry za straconą.