ROZMOWA Z Rafałem Niżnikiem, piłkarzem Motoru Lublin
– Rzeczywiście, do tej pory wiedzie się nam całkiem nieźle. Szkoda tylko porażek z Sokołem Sokółka i GLKS Nadarzyn, bo mogło być jeszcze lepiej. Udało się już jednak wygrać kilka spotkań, ale przed nami jeszcze daleka droga. Rywale też nie rezygnują i do końca sezonu czeka nas trudna walka o utrzymanie.
• Policzyliście z kolegami, ile punktów potrzeba Motorowi, aby uniknąć spadku?
– Ciężko powiedzieć, ale moim zdaniem musimy wygrać jeszcze przynajmniej pięć spotkań. Ciągle nie wiadomo jednak, które miejsce w tabeli będzie bezpieczne. Sporo zależy przecież od drużyn, które pożegnają się z pierwszą ligą. Zmniejszyliśmy jednak dystans między nami i ekipami ze środkowej strefy tabeli i uwierzyliśmy w utrzymanie.
• Od początku rundy wiosennej terminarz wam sprzyjał, ale wkrótce poprzeczka zostanie zawieszona znacznie wyżej. Na przykład od 30 do 32 kolejki zmierzycie się po rząd z trzema najsilniejszymi drużynami w II lidzie wschodniej: Wisłą Płock, Świtem Nowy Dwór Mazowiecki i Olimpią Elbląg...
– To prawda, że sporo punktów zdobyliśmy z teoretycznie słabszymi przeciwnikami. Liga jest jednak tak wyrównana, że każdy może wygrać z każdym. Dlatego nie przekreślałbym przedwcześnie naszych szans w spotkaniach z czołówką. Postaramy się urwać kilka "oczek” faworytom.
• Podpisał pan półroczny kontrakt z Motorem. Czy zastanawiał się już pan, co będzie po sezonie?
– Trochę już nad tym rozmyślałem, ale ostateczną decyzję o pozostaniu w Lublinie podejmę dopiero po zakończeniu rozgrywek. Nie będę jednak ukrywał, że sporo będzie zależało przede wszystkim od tego, czy pozostaniemy w II lidze.