Sandecja nie zwykła tracić w tym sezonie punktów przed własną publicznością. W sobotę przekonali się o tym piłkarze Avii Świdnik, którzy przegrali w Nowym Sączu 0:1. Lider tabeli po ośmiu meczach rozegranych u siebie ma na koncie 22 punkty na 24 możliwe.
W 11 minucie wydawało się, że lider tabeli szybko otworzy wynik. Tomasz Kołbon rzucił świetną piłkę w pole karne. Jakub Wilczyński odegrał do Rafała Wolsztyńskiego, a zdecydowanie najlepszy snajper grupy czwartej zdecydował się na strzał po ziemi. Jego próbę nogą odbił jednak Jakub Murawski. A za chwilę dobitkę Karola Smajdora, który mierzył w krótki róg.
Swoją szansę miała też Avia. W 28 minucie aktywny Andrij Remeniuk „urwał się” lewym skrzydłem, podał w szesnastkę do Arkadiusza Maja, a ten mógł zdecydowanie lepiej przyjąć futbolówkę. Miał jednak problemy, żeby ją opanować i ostatecznie został zablokowany. W 40 minucie świetną akcję lewą flanką przeprowadził Kacper Talar. Na koniec zagrał tuż pod bramkę do Wilczyńskiego. Ten obrócił się z piłką mimo że „na plecach” miał Kamila Rozmusa. Zabrakło tylko precyzyjnego strzału, bo zawodnik Sandecji uderzył w boczną siatkę.
Wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem. Inne plany miała jednak drużyna trenera Mierzejewskiego. Gospodarze zdecydowali się na wrzutkę niemal z połowy boiska. Bramkarz świdniczan powinien bez problemu ją wyłapać. Niestety, popełnił błąd, a odbita piłka trafiła do Wilczyńskiego, który od razu odegrał do Wolsztyńskiego. Snajper wyborowy ekipy z Nowego Sącza dopełnił jedynie formalności, a to oznaczało, że żółto-niebiescy stracili bramkę do szatni.
Po przerwie świdniczanie starali się o wyrównanie. W 66 minucie Patryk Małecki w polu karnym wziął rywali „na plecy” oddał niezły strzał, ale Martin Polacek odbił to uderzenie nogą. Za chwilę szansę miał jeszcze Rafał Kursa jednak główkował prosto w golkipera rywali. To był na pewno dobry fragment podopiecznych Wojciecha Szaconia, bo potrafili zamknąć lidera tabeli pod jego bramką. Po kilkudziesięciu sekundach kolejny strzał oddał zresztą Maj. Tym razem obok słupka. W 78 minucie przyjezdni wywalczyli rzut rożny, który rozegrali na krótko. Mocnym uderzeniem zakończył go Remeniuk. Szkoda tylko, że w środek bramki.
W 80 minucie mecz mogli zamknąć miejscowi. Wychodzili z kontrą dwóch na jednego, ale Mikołaj Kwietniewski zepsuł wszystko zbyt mocnym podaniem do kolegi. Avia nie odpuszczała, a Sandecja koncentrowała się na obronie wyniku i „ukradła” w końcówce sporo czasu. Mogła jednak zamknąć też mecz w doliczonym czasie gry. Patryk Peciak wyprowadził kontrę, a kiedy w doskonałej sytuacji do strzału szykował się Jan Kuźma, to w ostatniej chwili został powstrzymany przez Rozmusa.
– Drużyna robiła wszystko, żeby odwrócić losy meczu. Do końca chcieliśmy zdobyć bramkę. Pierwsza połowa była dość wyrównana. Dobre interwencje Kuby na początku, a potem przydarzył się błąd indywidualny i przegrywaliśmy 0:1. W drugiej połowie goniliśmy wynik, mieliśmy swoje sytuacje, być mooże nie stuprocentowe, ale mogliśmy się pokusić o gola. Nie udało się i niestety zrobiły się takie brzydkie igrzyska. Dużo przerw, mało płynności w grze, dużo gry na czas i generalnie brzydki mecz. Szkoda, że nie wywozimy z Nowego Sącza nawet punktu. Uważam, że swoim zaangażowaniem zasłużyliśmy na remis – ocenia na klubowym facebooku Wojciech Szacoń.
Sandecja Nowy Sącz – Avia Świdnik 1:0 (1:0)
Bramka: Wolsztyński (45+2).
Avia: Murawski – Dobrzyński, Kursa, Rozmus, Kalinowski (76 Tkaczyk), Popiołek (81 Zawadzki), Uliczny, Remeniuk, Marek (69 Donda), Małecki, Maj (81 Zagórski).