Niespełna 8-letnia Oliwia została zaatakowana w trakcie zabawy przez 46-letnią Klaudię S. Sprawczyni, która rzuciła w dziecko kamieniem, po kilku godzinach trafiła w ręce policji. Oliwia przeszła poważną operację czaszki.
„Krew leciała strumieniem”
Do brutalnego ataku doszło na jednym z osiedli w Jaworznie. - Stałyśmy z siostrą przed blokiem. Córka chciała iść pobawić się z dziećmi, a ja poszłam zaprowadzić do domu psa – opowiada Katarzyna Budak.
Około godziny 21 do grupy dzieci podeszła kobieta i rzuciła kamieniem w głowę małej Oliwii. - Krew leciała strumieniem. Nie wiedziałam, czy to rana głowy, oka czy ust – relacjonuje matka Oliwii i dodaje: Córka nie wiedziała, co się stało. Mówiła, że ktoś w nią rzucił kamieniem, ale nie wie kto.
Po zatamowaniu krwotoku, matka pojechała z Oliwią na SOR. W szpitalu dziewczynka przeszła badania. Rezonans wykazał, że obrażenia są poważne. Nie doszło do uszkodzenia oka, jednak dziecko miało złamaną kość czołową z wgłębieniem odłamków kości do czaszki. Oliwia musiała być operowana.
- Byłam pewna, że do szpitala jedziemy na zwykłe szycie. Od lekarza usłyszałam, że córka ma pękniętą czaszkę i czeka ją operacja. Nie docierały do mnie jego słowa. Bałam się o jej życie, bałam się powikłań. Czy nie będzie miała kłopotów za pamięcią – wspomina matka dziewczynki.
Operacja przebiegła bez komplikacji. Oliwia z mamą przez kilka dni pozostawały na obserwacji.
Poszukiwana Klaudia S.
Sprawczynią napaści była 46-letnia bezdomna, Klaudia S. Podczas doprowadzenia do prokuratury i w czasie przesłuchania podejrzana kobieta nie chciała opowiadać na większość pytań.
- Kobiecie został przedstawiony zarzut usiłowania popełnienia zabójstwa. Taki zarzut spowodowany był sposobem działania sprawczyni i rodzajem narzędzia, jakiego użyła. Był to cios dużym kamieniem w głowę małego dziecka – wyjaśnia Jacek Nowicki z Prokuratury Rejonowej w Jaworznie i dodaje: Kobieta nie przyznała się do winy. Powiedziała, że nie skrzywdziła dziewczynki. Motyw jej działania jest nieznany.
Po ataku bezdomna kobieta porzuciła swój dobytek i uciekła. Jedna z osiedlowych kamer zarejestrowała moment ataku. Śląska policja niezwłocznie opublikowała portret pamięciowy podejrzanej Klaudii S. i rozpoczęła szeroko zakrojone poszukiwania.
- Kiedy opublikowaliśmy komunikat, że poszukujemy Klaudii S., zgłosił się do nas mieszkaniec Paryża, który znał kobietę i mógł wskazać miejsce jej pobytu. Okazało się, że kobieta zna języki, biegle posługuje się językiem francuskim, przemieszcza się po całej Europie, a w Polsce przebywa w Jaworznie – mówi Michał Nowak, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Jaworznie.
Następnego dnia po ataku na dziecko policja dostała sygnał od mieszkańców Chrzanowa, którzy rozpoznali poszukiwaną kobietę. Zatrzymana przez policję nie stawiała oporu.
To nie był pierwszy jej atak
Mieszkańcy Jaworzna już kilka lat temu skarżyli się na kobietę. Większość z nich nie składała jednak oficjalnych zawiadomień na policji czy w prokuraturze w sprawie przejawów jej agresji.
- Ona spała na naszej klatce schodowej. Pierwszy raz widziałam ją tu na początku zeszłej zimy. Dawałyśmy jej z mamą kanapki, herbatę. Sprawiała wrażenie zawstydzonej, dziękowała i przekonywała, że to zbyt dużo – opowiada Agnieszka, mieszkanka Jaworzna i dodaje: Wszystko było w porządku do momentu mojego wyjścia z psem. Kiedy poprosiłam ją, żeby się przesunęła, zaatakowała mnie, zaczęła szarpać.
- Zostałyśmy przez nią zaatakowane razem z moimi córkami. Kiedy przechodziłyśmy obok niej, zaczęła wyzywać moją starszą córkę. Po chwili popchnęła ją. Kiedy próbowałam podnieść córkę, ta kobieta zaczęła szarpać wózek z młodszą córką. Wszczęła się szarpanina, widać było w jej oczach szaleństwo. To było sześć lat temu, zgłosiłam sprawę na policję, ale nic w sprawie nie zrobiono – dodaje inna z mieszkanek Jaworzna.
Reporterowi Uwagi! TVN udało się porozmawiać z synem Klaudii S. Mężczyzna nie chce się ujawniać, bo hejt w sieci pod adresem jego matki przenosi się także na niego. Jest oskarżany o to, że ją porzucił i jej nie pomógł. On sam twierdzi, że prosił o pomoc, że wiele razy mówił urzędnikom MOPS-ów i policjantom, że trzeba matkę leczyć, bo w końcu dojdzie do tragedii.
- Kiedy skończyłem 18 lat mojej mamie zaczęła się mocna psychoza. To były urojenia, a ja zaczynałem się jej bać. Groziła śmiercią mojej narzeczonej. Kiedy chciałem ją skierować na leczenie, była agresywna także wobec mnie – mówi i dodaje: Najbardziej boli mnie, że teraz ludzie robią ze mnie potwora, ale ja nie mogłem nic zrobić. Zgłosiłem sprawę, w odpowiedzi słyszałem, że na leczenie będzie czekać sześć, siedem lat. Apelowałem, że trzeba ją zamknąć już, bo choroba się nasila.
Rana na czole Oliwii goi się prawidłowo. Jednak nie jest wykluczone, że dziewczynka w przyszłości będzie musiała mieć wykonaną operację plastyczną. Wobec Klaudii S. zastosowano trzymiesięczny areszt. Kobieta będzie teraz poddana obserwacji psychiatryczno-sądowej. Opinie biegłych psychiatrów zadecydują, czy będzie odbywać karę w więzieniu, czy trafi do szpitala psychiatrycznego.
- Jeśli okaże się, że ta kobieta w chwili zaatakowania mojej córki była poczytalna, będę starała się o to, żeby poszła do więzienia. Jeśli okaże się inaczej, to powinno się ją leczyć – kończy matka Oliwii.