Celnik nie może w czasie pracy używać prywatnego telefonu komórkowego oraz nosić przy sobie więcej niż 200 złotych. Wprowadzone we wrześniu decyzją szefa Służby Celnej ograniczenia bulwersują wielu funkcjonariuszy. Przedstawiciele resortu finansów twierdzą, iż podjęte działania mają ukrócić korupcję
- Przecież bez "komórki” nie będę mógł nawet poinformować mojej rodziny, kiedy wrócę do domu. A jeżeli w kieszeni będę miał kilkadziesiąt złotych więcej niż 200, to zostanę posądzony o korupcję. Dla mnie i wielu moich kolegów to po prostu absurd - mówi jeden z funkcjonariuszy, który chce pozostać anonimowy.
Inni zwracają uwagę, że zakaz używania telefonów komórkowych utrudni im kontakt z urzędami, a tym samym wydłuży czas kontroli podróżnych na granicy.
Przedstawiciele Ministerstwa Finansów mówią, że takie argumenty są niedorzeczne i właśnie teraz przyjrzą się osobom, które głośno protestują przeciwko nowym przepisom.
Tomasz Michalak, szef polskich celników w swojej decyzji zawarł również inne zapisy, które mają pomóc w walce z łapownictwem na granicy. Między innymi każdy funkcjonariusz celny będzie musiał poinformować odpowiednie komórki kadrowe o pracy swoich krewnych w agencjach celnych.
Dyrektorów izb celnych zobowiązano do prowadzenia starannej weryfikacji oświadczeń majątkowych osób zobowiązanych do ich złożenia. Wprowadzono też nowości w pracy urzędów celnych. Mają one szczegółowo analizować przypadki tzw. umawiania się firm na odprawę celną z tym samym funkcjonariuszem i dokonywać odpowiednich rotacji na stanowiskach pracy.
Raz na dwa miesiące mają być kontrolowane twarde dyski w ewidencji urzędów celnych pod kątem rzetelności prowadzenia rejestrów.
Krystyna Urbańska, wicedyrektor Departamentu Organizacji Służby Celnej w Ministerstwie Finansów jest przekonana, że nowe regulacje pomogą w szybki sposób wykryć skorumpowanych celników.