Długi w sklepach, ziemię leżącą odłogiem i brak perspektyw, tego mają pod dostatkiem nasi bohaterowie. Przeszliśmy gehennę, próbując im pomoc, ale udało się.
- Jak można żyć za 260 złotych rodzinnego plus to, co dostajemy z pomocy społecznej - odpowiada na pytanie Mirosław B., głowa domu. To oczywiste, że pięcioro dzieci trzeba przede wszystkim wyżywić, a on już od roku nie zarabia. Z roli też nie ma żadnego dochodu. Ubranie, meble, tego też im potrzeba, a z innych dóbr przydałoby się wszystko, co jest niezbędne maleństwu. Podczas naszej wizyty dziesięciomiesięczna Julia żywo obserwuje otoczenie, początkowo nieufnie reaguje na obcych. Asia i Grześ bawią się. Dwoje starszego rodzeństwa przebywa w szkole.
Ostatni zasiłek dla bezrobotnych, pobrany w październiku, wystarczył rodzinie na 6 metrów drzewa opałowego. Na szczęście mieszkanie odziedziczone po matce pana Mirosława nie jest duże. Korzystają z jednego pokoju i kuchni. Murowany budynek zdołali wcześniej pokryć blachą, ale bardzo im niewygodnie bez bieżącej wody i kanalizacji. Dostali w prezencie hydrofor, lecz nie mają do niego pompy. - Za to, co zarobię przy spisie, musimy założyć wodę - zapowiada Ewa B., biorąca udział w szkoleniach dla przyszłych rachmistrzów.
Rodzina jest pod kuratelą GOPS w Leśnej Podlaskiej. To istotne wsparcie. Miejscowa piekarnia "Partner” nieodpłatnie dostarcza pieczywo. Sam wójt Marian Tomkowicz pomagał mieszkańcom w znalezieniu pracy. Z tym są ogromne trudności. Sukcesem, choć po wielu wysiłkach, zakończyły się nasze starania. Tadeusz Konaszuk, prezes firmy Vikking KTS zgodził się zatrudnić pana Mirosława przy produkcji trelinki w akordowym systemie wynagradzania. Choć to zajęcie sezonowe, wiele dla naszych bohaterów znaczy. Nie wiedzą, jak dziękować dobroczyńcy za ten wielkoduszny gest.
- To nas ratuje. Męża mam dobrego, nie pije, zajmuje się dziećmi. To nas łączy, tylko Mirek zamartwia się o przyszłość. Bardzo przeżył tragiczną śmierć teściowej osiem lat temu - zwierza się pani Ewa.