Nie wiem, jak mam dziękować – mówi ze łzami w oczach Maria Klimejko. – Dostałam prawie 2,5 tysiąca złotych. Za te pieniądze kupiłam dzieciom książki i tornistry do szkoły. Starczyło też na jedzenie. Maluchy, to nawet słodyczy posmakowały.
– Nie spodziewaliśmy się aż takiej reakcji – mówi Antoni Matejczuk, pracownik socjalny Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Milanowie. – Po ukazaniu się artykułu zgłosiło się do nas kilkanaście osób. Wszyscy chcieli pomóc kobiecie, która sama wychowuje jedenaścioro dzieci. Za jej zgodą udostępniliśmy im jej numer konta. Niektórzy ofiarowali rodzinie pomoc rzeczową. My wykupiliśmy dzieciom obiady w szkole.
Jeden z naszych Czytelników obiecał, że przekaże pani Marii ubrania po swoich wnukach. – Nie są nowe, ale i nie zniszczone – powiedział. – Na pewno się przydadzą.
– Szczególnie zależy mi na ciepłej odzieży – mówi pani Maria. – Dla dziewczynek mam dużo ubrań, gorzej z chłopcami. Dwóch chodzi do szkoły średniej. Nie mają kurtek i zimowych butów. Na nowe rzeczy raczej nie będzie mnie stać. Trzeba będzie przecież kupić opał na zimę.
Maria Klimejko i jej jedenaścioro pociech utrzymują się z zasiłków wypłacanych przez GOSP w Milanowie. Miesięcznie dostają 1400 zł. – Pieniądze muszą starczyć na zapłacenie za energię elektryczną, kupno opału, jedzenia i odzieży oraz leki dla dziesięcioletniej Moniki. Muszę się nieźle nagłowić, żeby jakoś związać koniec z końcem. Gdyby nie pomoc społeczna i życzliwi ludzie, nie poradziłabym sobie – mówi. •