Burmistrz Parczewa chce wyciąć cztery lipy. Nie zgadza się na to ani starosta, ani mieszkańcy miasta
Stanisław Mroczek, burmistrz miasta poprosił starostę o zgodę na wycięcie drzew w styczniu. Jego zdaniem rosnące tam lipy, każda o obwodzie pnia od 104 do 127 cm, stwarzają poważne potencjalne zagrożenie dla dzieci i rodziców. Poza tym teren ten przeznaczony jest do przebudowy. Powstać ma tam bezpieczny i bezkolizyjny dojazd do przedszkola.
Gdy o planach burmistrza dowiedzieli się mieszkający poprosili o pomoc starostę parczewskiego. „Wycięcie drzew jest po prostu zbrodnią ekologiczną. Jeszcze gorszy jest projekt zrobienia zatoczki dla samochodów. To zwiększy zagrożenie, tym bardziej, że w pobliżu jest chodnik, którym dzieci idą do przedszkola. Zniszczony zostanie żywopłot. A wszystko dla wygody kilku zmotoryzowanych” – napisali w liście do starosty. Podpisało się pod nim 30 osób.
Starosta poparł ich punkt widzenia i zakazał wycinki czterdziestoletnich lip. Stanisław Mroczek odwołał się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białej Podlaskiej. – Tam jest nazbyt wąski przejazd do przedszkola. Muszę go poszerzyć. Przygotowujemy projekt rewitalizacji osiedla PCK. Chcemy, aby parking był dostosowany do wciąż rosnącej liczby pojazdów – tłumaczy burmistrz.
Kolegium umorzyło postępowanie odwoławcze dotyczące tej sprawy. Wszczęło natomiast inne. – Chcemy zbadać, czy starosta mógł w ogóle wypowiadać się na ten temat. Stwierdziliśmy bowiem, że lipy rosną na gruncie stanowiącym własność Skarbu Państwa – mówi Anna Sidoruk, wiceprezes kolegium. Interesuje nas również na jakiej podstawie Urząd Miasta użytkuje ten grunt. •