Na rosyjskim embargu traci nie tylko branża spożywcza. Na alarm biją też firmy transportowe.
7 sierpnia Rosja wprowadziła zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z Unii Europejskiej, USA, Australii, Kanady i Norwegii. Embargo uderzyło nie tylko w producentów, ale też w przewoźników, którzy do tej pory dostarczali te towary na Wschód.
- W samym województwie lubelskim takich firm transportowo-spedycyjnych jest ok. 800. Większość z nich dostarczała ładunki do Rosji, Kazachstanu oraz Białorusi - wylicza Kostjan.
Przewoźnicy z Białej Podlaskiej przyznają, że takiej zapaści nie pamiętają.
- Mam tabor chłodniczy, a wiec transportuję wyłącznie produkty spożywcze. Jestem przedsiębiorcą i jakoś muszę walczyć o byt. Jak sobie poradzę? Pracuję nad zmianą kierunku przewozu towarów - mówi Zdzisław Krasucki, właściciel firmy transportowo-spedycyjnej w Białej Podlaskiej. W branży jest od ponad 30 lat. Na stanie ma 12 tirów. - Część z nich stoi na placu, ale inne są w trasie.
Niektóre samochody wziął na kredyt, inne są w leasingu. - Raty trzeba płacić, chociaż przychody są znacznie mniejsze niż kiedyś - nie ukrywa przedsiębiorca.
Zmiana trasy to nie jedyne rozwiązanie. - Niektóre firmy decydują się transportować towary zastępcze, ale ekonomicznie słabo na tym wychodzą - uważa Kostjan. - Już teraz indywidualni przedsiębiorcy zmniejszają tabor albo redukują zatrudnienie w swoich firmach.
Branża transportowa prowadzi w tej sprawie rozmowy na szczeblu rządowym.
- Wystąpiliśmy już z wnioskiem o uwzględnienie przewoźników w rekompensatach, które mają trafić m.in. do producentów owoców oraz warzyw - mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. Polski rynek to 150 tys. ciężarówek do transportu międzynarodowego. - Obecnie w związku z embargiem 40 tysięcy samochodów stoi bezużyteczna.
Przewoźnicy nie chcą jeszcze szacować dokładnych strat. ZMPD podaje za to wartość przychodów z tytułu przewozów do Rosji. - To co najmniej 700 mln euro w skali roku - wylicza Jan Buczek. Jego zdaniem biznes spedycyjno-transportowy musi się przegrupować. - Eksport to wolny rynek, nie możemy wskazywać nowych handlowych kierunków. Ale jakiś "bajpas” trzeba znaleźć. Na razie musimy zredukować tabor, tak by jednocześnie zabezpieczyć pracę dla przewoźników. Nie możemy jednak zbyt mocno odchudzić tej branży. Chcemy przetrwać do momentu, aż rosyjski rynek znowu się otworzy.
Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo. Wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński sygnalizował w czwartkowym "Wstajesz i wiesz” na antenie TVN24, że rosyjskie władze próbują także zatrzymywać tranzyt towarów przez Rosję do innych krajów.
Jego zdaniem istnieje ryzyko, że Rosjanie zakażą Polsce transportu przez swój kraj i wycofają się z konwencji TIR - umowy celnej o międzynarodowym tranzycie towarów samochodami ciężarowymi. Janusz Piechociński zapowiedział, że jeszcze w tym tygodniu będzie o tym rozmawiał z rosyjskim ambasadorem.