Ponad miesiąc trwały poszukiwania Dariusza N., który pod koniec października zaginął wraz z ponad stu tysiącami złotych pobranych z podlaskich kantorów. O szczegółach tej sprawy informowaliśmy naszych Czytelników w artykule "Bardzo zagadkowe zaginięcie”.
24 października wyjechał z domu do Białej Podlaskiej, z ponad 100 tysiącami złotych i ślad po nim zaginął. W pobliżu bialskiego dworca PKP odnaleziono tylko jego samochód. Rozpoczęły się poszukiwania. Praca policji i agencji detektywistycznej "Wschód Zieniuk”, przyniosła wreszcie rezultaty.
- Poszukiwany został zatrzymany w Warszawie przy ulicy Grochowskiej i przekazany moim pracownikom. My oddaliśmy go w ręce policji - mówi Zenon Zieniuk, właściciel agencji detektywistycznej.
Powodu do radości nie mają w dalszym ciągu poszkodowani. Odnalezienie ich zleceniobiorcy niczego nie wyjaśniło, chociaż on sam podobno starał się to zrobić. - W rozmowie ze mną twierdził, że nie wie gdzie są pieniądze, gdyż koledzy w Warszawie go ich pozbawili. Ja mu jednak nie wierzę. Myślę, iż gdzieś je ukrył i sądzę, że wtajemniczył w to rodzinę - twierdzi jedna z poszkodowanych osób i dodaje: - Trudno wierzyć osobie, która wprost przyznaje w rozmowie, iż przez cały okres współpracy oszukiwała. A tak mi właśnie powiedział Darek, zarzekając się jednocześnie, że teraz mówi prawdę.
Żona aresztowanego nie wyraziła zgody na rozmowę. Powiedziała jedynie: - Nie jesteśmy zainteresowani upublicznianiem tej sprawy i ani ja, ani mój mąż nie będziemy niczego komentować.
Dariusz N., po pobycie w szpitalu, gdzie trafił z powodu obrażeń doznanych podobno podczas zatrzymania, został aresztowany. - Trwają czynności mające na celu wyjaśnienie całej sprawy. Niczego więcej nie jestem w stanie teraz powiedzieć - stwierdza Zbigniew Lisiecki, rzecznik prasowy policji w Białej Podlaskiej.•
Imię i pierwsza litera nazwiska aresztowanego zostały zmienione