Blisko milion złotych musi w tym roku do budżetu państwa zwrócić gmina Piszczac. Chodzi o źle wyliczoną subwencję oświatową dla Specjalnego Ośrodka-Szkolno Wychowawczego w Zalutyniu
Od 2003 roku to gmina jest organem prowadzącym ośrodek. Kiedy doszło do nieprawidłowości, gminą kierował kto inny. Ale to na nowego wójta spadło finansowe zobowiązanie. Gmina nie weźmie jednak kredytu. - Zwrot subwencji odbędzie się kosztem inwestycji, bo nie mamy wolnych środków. Szkoda, bo milion złotych dla takiej gminy jak nasza, to sporo pieniędzy - nie ukrywa Kożuchowski. Uchwałę w sprawie budżetu gminy radni podejmą na sesji 30 stycznia. 7,5-tysięczna gmina ma ok. 25-milionowy budżet.
Subwencja oświatowa to pieniądze, które rząd przekazuje samorządom na edukację dzieci. Jakie błędy popełniono przy wyliczaniu subwencji w gminie Piszczac?
- Podano zawyżoną liczbę dzieci w internacie, a druga kwestia to nieaktualne orzeczenia lekarskie o niepełnosprawności. Oba przypadki dotyczą ośrodka w Zalutyniu - precyzuje wójt gminy Piszczac.
Na zdrowe dziecko rząd płaci niewiele ponad 5 tys. rocznie. Na dzieci niepełnosprawne takie dofinansowanie może być kilkakrotnie wyższe. W przypadku uczniów z niepełnosprawnościami sprzężonymi i autyzmem subwencja wynosi nawet 50 tys. zł rocznie.
- Obecnie do naszego ośrodka uczęszcza 48 wychowanków - mówi dyrektor placówki w Zalutyniu Bożena Guz. To dzieci i młodzież z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym i znacznym oraz z niepełnosprawnościami sprzężonymi ( np. autyzmem). Guz jest dyrektorką placówki od 2013 roku. Do nieprawidłowości doszło wcześniej. - Poprzedni dyrektor już tu nie pracuje, jest na emeryturze - dodaje obecna szefowa SOSW w Zalutyniu.
W ciągu pięciu ostatnich lat Ministerstwo Finansów skontrolowało blisko tysiąc samorządów. Subwencje zakwestionowano w kilkuset z nich. W sumie, samorządy mają zwrócić państwu 146 mln zł. W woj. lubelskim subwencje muszą też zwrócić m.in.: starostwo powiatowe w Łęcznej czy samorząd Kraśnika. W przypadku tego ostatniego chodzi o blisko 7,5 mln zł. - Do tej pory spłaciliśmy ponad 3,5 mln zł - przyznaje skarbik miasta Barbara Jarosz. Resztę Kraśnik powinien oddać do końca tego roku. - Zwróciliśmy się jednak do Ministerstwa Finansów z prośbą o rozłożenia spłaty na trzy lata. Czekamy na decyzję.