Wałęsające się po Białej Podlaskiej sfory bezdomnych psów pogryzły w ostatnich dniach dwoje ludzi. Tymczasem miejskie schronisko pęka w szwach.
Artur Żukowski, komendant bialskiej Straży Miejskiej, potwierdza, że mnożą się sygnały o psach atakujących ludzi. Pod koniec ubiegłego tygodnia strażnicy dostali informację o pogryzieniu mężczyzny przy ul. Przemysłowej. Znaleźli właściciela psa. Dostał 200 złotych mandatu. Przy ul. Łukaszyńskiej został pogryziony piętnastolatek. Schwytano zwierzaka, ale nie wiadomo, kto jest jego właścicielem.
Strażnicy narzekają na ludzką bezmyślność i niefrasobliwość. - Wciąż mamy do czynienia z totalnym brakiem wyobraźni ludzi decydujących się na posiadanie zwierząt. Mamy np. duży problem z właścicielem piętnastu psów trzymanych na posesji przy ul. Gruntowej. Psy są zadbane i wykarmione. Ale nieszczepione. Przeskakują ogrodzenie i biegają po ulicy. Właściciel już kilka razy płacił mandaty. W piątek ostrzegliśmy go, że jak nie zaszczepi psów i nie zabezpieczy posesji, to zabierzemy mu stado - mówi komendant Żukowski.
Tyle że ani tego stada, ani innych bezdomnych psów nie ma gdzie umieścić. Bialskie Schronisko dla Zwierząt przy ul. Olszowej jest zapełnione. Ponad 320 zwierzaków zajmuje wszystkie budy i kojce. Chore znajdują kąt w łazience. - Udaje się nam przetrwać tylko dzięki pomocy sponsorów, którzy dają nam karmę. Największy problem mamy z brakiem samochodu dostawczego i pojazdu do przewożenia psów. Wożę je własnym autem - mówi Anna Chmiel, kierownik schroniska. Pani Anna apeluje za naszym pośrednictwem do dobrych ludzi o samochód. Choćby stary i poobijany, byle jeździł i nadawał się do wożenia zwierząt.