Komornicy tylko na to czekają. Z zajętych kont szpitali popłyną pieniądze także dla nich. Pracownicy, choć mają w ręku korzystne wyroki zwlekają z tak drastycznym krokiem w obawie przed zwolnieniem. Tymczasem...
Sprzeciw wywołuje głównie sprawa odsetek. - Jesteśmy biednym środowiskiem, dlaczego mamy rezygnować z tych pieniędzy. Każdy podejmie decyzję sam, ale jako związek nie godzimy się na takie propozycje. A poza tym, nie wierzymy, że będą pieniądze. Dyrektor już nam wiele obiecywał i nie spełnił obietnic - podkreśla Agnieszka Czekiel, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w bialskim szpitalu.
W ciągu trzech dni, czyli do piątku każdy pracownik ma pisemnie odpowiedzieć, czy przystaje na takie rozwiązanie. - Z tymi, którzy się nie zgodzą, będziemy indywidualnie negocjować - mówi Henryk Konon, dyrektor WSzS w Białej Podlaskiej.
Zaprzecza, jakoby ci, którzy dadzą negatywną odpowiedź, mieli być zwolnieni. Tylko że to na jedno wyjdzie. Utrata pracy będzie realna, jeżeli na wniosek pracowników komornik zajmie konto szpitala i ten zbankrutuje.
Dyrektor potwierdza, że kilku byłym pracownikom wypłacono pieniądze, kiedy zagrozili, że pójdą z wyrokiem sądu do komornika. Dyplomatyczną wyrozumiałość w tej kwestii wykazują związkowcy. - Jak szpital upadnie, to już nigdy nie uda nam się odzyskać naszych pieniędzy -wyjaśnia Joanna Głowacka, przewodnicząca OZZPiP, dlaczego lepiej do komornika nie iść.
- Musimy patrzeć na to szerzej. Jeżeli nawet komornik zajmie konto szpitala, pieniędzy nie wystarczy dla wszystkich. Pierwsi dostaną, a co z resztą - obawia się J. Głowacka.
Według dyrekcji pieniądze na wypłaty zaległych podwyżek miałyby pochodzić od Narodowego Funduszu Zdrowia, z którym procesuje się WSzS. Precedensowy wyrok zapadł w podobnej sprawie na korzyść szpitala w Krakowie.
Do czerwca przyszłego roku bialski szpital wypłaciłby pracownikom w ratach zaległości bez odsetek. •