Potężne kałuże i wyboje - tak wyglądają drogi dojazdowe do domów przy Ziemiańskiej i Mieszczańskiej.
- Najgorzej jest, kiedy pada. Wtedy nasze auta musimy zostawiać ponad kilometr od domów! - złości się Tomasz Kulicki. - Boimy się, że kiedyś ugrzęźnie karetka pogotowia.
Mieszkańcy wielokrotnie interweniowali w Urzędzie Miasta. Bez skutku. W ostatnich dniach czarę goryczy przelało zamknięcie wąskiej ścieżki prowadzącej przez prywatne działki. - To była jedyna droga, którą suchą nogą można było dotrzeć na przystanek - mówią. - Teraz ludzie muszą pokonywać kilometrowy odcinek, brnąc po kostki w błocie.
Dlatego T. Kulicki w porozumieniu z sąsiadami napisał pismo do bialskiego prezydenta. Zażądał w nim zwolnienia z wszelkich opłat od nieruchomości.
Co na to Rudolf Somerlik, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta. - Mamy 30 dni na załatwienie pisma. Być może już w przyszłym tygodniu przygotujemy odpowiedź - zapewnia Somerlik.
Na poprawienie stanu dróg w tej części miasta na razie się nie zanosi. - Skoro ludzie chcieli chaotycznie budować domy w polu, muszą zaczekać na plan zagospodarowania, który powstanie może za 9 miesięcy - mówi Teresa Malicka, naczelnik Wydziału Urbanistyki, Budownictwa i Nieruchomości UM. - Później zostanie zatwierdzony i dopiero będzie można myśleć o utwardzeniu polnych dróg.