Po 90 dni i więcej czekają rolnicy na pieniądze za zboże odstawione do Podlaskich Gorzelni „Surwin”. Ci, co zdecydowali się sprzedać
za niższą cenę, zapłatę dostają od ręki.
– Gorzelnia jest mi winna prawie 1600 złotych – skarży się rolnik. – Co kilka dni dzwonię i słyszę to samo „Proszę czekać. Za tydzień pieniądze powinny już być”. Na swoje pobory, to pieniądze mają, A dla nas kasa jest pusta – gospodarz nie chce podać swojego nazwiska, bo obawia się, że będzie miał problemy przy zawieraniu przyszłorocznej umowy z gorzelnią.
Pan Tadeusz sprzedał gorzelni żyto dwa razy. Na zapłatę także czeka. Numery faktur, miedzy jedną a drugą sprzedażą ( 19 sierpnia – faktura nr 275, 26 sierpnia – faktura nr 312) wskazują, że osób w takiej jak on sytuacji jest znacznie więcej.
Ale nie wszystkich dostawców gorzelnia traktuje tak samo. Zapłatę od ręki dostają ci, którzy oddadzą zboże za nieco niższą cenę.
– W październiku sprzedałem 16 kwintali żyta po 2 złote za kwintal. Na pieniądze praktycznie nie czekałem. Gorzelnia rozliczyła się ze mną w ciągu czterech dni – mówi jeden z rolników.
Poproszony o wyjaśnienie, dlaczego gorzelnia nie reguluje swoich należności, Mariusz Kowalski, dyrektor Podlaskich Gorzelni „Serwin”, zażądał od naszego dziennikarza pisemnego oświadczenia, że dostarczy mu artykuł do autoryzacji. Tego warunku nie mogliśmy oczywiście spełnić, bo zgodnie z prawem prasowym, osoba udzielająca informacji może domagać się wyłącznie autoryzacji własnych wypowiedzi. Umówiliśmy się więc z dyrektorem, że przyślemy pytania na piśmie i on w ten sam sposób nam na nie odpowie. Niestety, wyjaśnienia w ustalonym terminie nie otrzymaliśmy.