Nieważne, czy na rzece pojawiają się kłęby piany, czy tłuste plamy ropy. Truciciele i tak pozostają nieuchwytni.
Krzna to w tej chwili najbardziej zanieczyszczona spośród podlaskich rzek. Największą "zasługę” mają w tym trzy miasta: Biała Podlaska, Radzyń i Łuków. Co pewien czas z wylotów kanalizacji deszczowej wypływają do rzeki toksyczne chemikalia. - W ubiegłym roku usuwaliśmy takie zanieczyszczenia z jednego z kanałów deszczowych - informuje Aneta Wożakowska-Kawska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej.
- Jesteśmy niemal pewni, kto odpowiada za te zanieczyszczenia. Ale to za mało, bo nie mamy dowodów - mówi Edward Dec, szef bialskiej delegatury Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska.
Takie same problemy miał również Lublin. W maju ubiegłego roku na rzece pojawiła się tłusta plama oleju. Strażacy zebrali 200 litrów toksycznej zawiesiny. Służby ochrony środowiska zaczęły żmudne śledztwo, chodząc od studzienki do studzienki. Trop prowadził do kanału przed jednym z dużych zakładów przemysłowych. Winnych nie znaleziono. - Studzienki są ogólnodostępne. I żeby wylać olej do kanału, wystarczy pochylić się nad kratką. Nóż się w kieszeni otwiera, ale taka jest smutna prawda - rozkładał ręce Ryszard Kuna z Wydziału Ochrony Środowiska w lubelskim magistracie.
Pomóc mogłyby lepsze zabezpieczenia. - Ale na wylotach kanalizacji burzowej brakuje specjalnych urządzeń do wyłapywania zanieczyszczeń ropopochodnych - tłumaczy Dec. Według ostatniej inwentaryzacji w Białej Podlaskiej takie urządzenia są tylko na trzech z dziewięciu wylotów. W Łukowie nie ma ich wcale.
Na szczęście są jeszcze dobre wiadomości. Krzna systematycznie się oczyszcza. Jeszcze kilkanaście lat temu zgłoszenia o tłustych plamach pojawiały się po każdym deszczu. - Teraz strażacy donoszą, że w rzece pojawiły się ryby - mówi Wożakowska-Kawska. I potwierdza to WIOŚ. - Choć na Krznie jest najgorzej, to właśnie tam następuje najszybsza poprawa - dodaje Dec.