Radny powiatu bialskiego z PSL do dwóch miesięcy pracuje jaki kierowca pocztowy pod Stuttgartem. „Muszę zarabiać, żeby spłacać kredyty” – mówi Dziennikowi. I zapowiada, że do Polski wróci, kiedy przestanie rządzić PiS
Marek Sulima (PSL), radny powiatu bialskiego i aktywny rolni, o swoim wyjeździe powiedział radnym podczas zdalnej sesji rady powiatu. – Jestem 1500 kilometrów od was. Pracowałem ciężko całe życie i widzicie, do czego to doszło – mówił łamiącym się głosem.
Nie będę na nich robił
50-letni rolnik z Zasiadek (gmina Międzyrzec Podlaski) pracuje teraz jako kierowca na niemieckiej poczcie. – Mam pięciu synów. Brałem kredyty, bo kto ich nie brał. Muszę to spłacać, a oprocentowanie nie jest niskie – tłumaczy Dziennikowi Sulima. Znalazł chwilę na rozmowę podczas przerwy w pracy. W Zasiadkach od 1993 roku prowadzi rodzinne gospodarstwo wyspecjalizowane w hodowli indyków. Zbudował nowoczesne kurniki. Jego roczna produkcja osiągała nawet 6 tys. ton mięsa.
A jak jest teraz? – Dopóki naszym krajem będzie rządzić PiS, nie wrócę i nie będę na nich robił – denerwuje się radny. Był organizatorem wielu rolniczych protestów, zarówno wtedy, gdy rolnicy wychodzili na drogi, gdy walczyli z Afrykańskim Pomorem Świń, a także w październiku ubiegłego roku w ramach sprzeciwu wobec tzw. „piątki Kaczyńskiego”.
– Próbowałem już wszystkiego, walczyłem, ale z tą władzą się nie da. Na polskiej wsi jest tragedia. Ja sam w pewnym momencie nie miałem złotówki na chleb. A rodzina jest dla mnie najważniejsza, dlatego się nie poddałem – tłumaczy nam Sulima. Ale łatwo mu za granicą nie jest. – Jest ogromna tęsknota, bo za stary na to jestem – nie ukrywa. Jednak niemiecki pracodawca zaproponował mu podpisanie umowy o pracę. – Zarobki są tu 3-, a nawet 4-krotnie wyższe niż w Polsce. Żona mówi, żebym siedział do emerytury – przyznaje radny. Gospodarstwem w Zasiadkach opiekują się teraz synowie oraz żona radnego. Ale zdaniem rolnika produkcja i tak jest nieopłacalna. – Nie ma cen. Produkcja jednego indyka to wydatek 5 zł. A mi płacą 4 zł. Mam być niewolnikiem? – oburza się nasz rozmówca. I zapowiada, że dopóki sesje będą zdalne, wciąż będzie radnym.
Ta swoista spowiedź Sulimy wywołała zaskoczenie i kąśliwe komentarze ze strony radnych PiS. – Nie można dopuścić do tego, abyśmy dawali emocjom upust. Pan przewodniczący powinien reagować, gdy padają słowa powszechnie uważane za obraźliwe – skwitował wystąpienie radnego PSL wicestarosta Janusz Skólimowski (PiS). W pewnej chwili atmosfera zrobiła się gorąca. – „Kończ waść, wstydu oszczędź”. – Żenująca jest ta wasza obrona tego syfu, które jest teraz w Polsce – odpowiedział Sulima. – Rolnicy są w dołku. Mamy senatora, premiera i posłów. A nie dostajemy złotówki jako powiat. Przestańcie być obłudni!
Dramat rolników
Rolnika-emigranta podziwia Daniel Dragan (Porozumienie Samorządowe), wiceprzewodniczący rady powiatu. – Radny Sulima nie załamał się, tylko zakasał rękawy i kiedy jego własny kraj nie daje mu możliwości uczciwego zarobku, nie czekał na jakąkolwiek pomoc. Pojechał zarabiać pieniądze – zauważa Dragan. Ale jednocześnie dodaje, że ta historia pokazuje, „dramat polskich rolników”. – Nasz kolega, rolnik, pracuje dziś u niemieckiego bauera, bo rząd zapomniał, że również gospodarstwa rolne zostały dotknięte przez pandemię koronawirusa. Bez pomocy ich gospodarstwa niedługo będą odwiedzać głównie komornicy – stwierdza wiceprzewodniczący.