Głośny konflikt w Samoobronie RP nie tylko na Podlasiu wywołała bialczanka Jolanta Marzena Malesa, która w ostatnich wyborach parlamentarnych niemal została posłanką tej partii. Ostatnio jednak Rada Krajowa wykluczyła ją z organizacji.
Zaczęła nawet zwalczać koleżankę - przewodniczącą z Radzynia Podlaskiego - dając o niej "ostrzeżenia” do prasy lokalnej. Jednocześnie ukazało się ogłoszenie lubelskiego posła "Samoobrony”, Józefa Żywca oświadczającego, że Marzena Malesa została wykluczona z partii i jest pozbawiona wszelkich pełnomocnictw.
Próbowała w marcu zorganizować spotkanie z przewodniczącym Andrzejem Lepperem. Zaprosiła go i kilku posłów listownie, wezwała wyborców na wiec w Worgulach. Gdy nie przyjechali zapowiadani przywódcy, wybuchł skandal. Rozsierdzeni działacze zaczęli atakować M. Malesę. Poseł Krzysztof Filipek, wiceprzewodniczący Samoobrony RP powiedział nam, że za wprowadzenie w błąd wyborców oraz działanie na szkodę partii M. Malesa została wykluczona z organizacji. Wcześniej utraciło ważność jej pełnomocnictwo do reprezentowania Samoobrony na terenie powiatu bialskiego. M. Malesa jednak twierdzi, iż oficjalnie nie otrzymała żadnego pisma o odwołaniu przez kierownictwo partii.
- Zostaję w Samoobronie. Nie czuję się odwołana. Będę się odwoływać do sądu partyjnego! -mówi i dodaje, że w lubelskim biurze partii spotkała niedawno ściganego listem gończym przedsiębiorcę. K. Filipek twierdzi jednak, iż M. Malesa tylko ujawnia swoją fantazję.
Jej ojciec Kazimierz Kapłan (otrzymał 1535 głosów), przyznaje, że razem z córką wydali na kampanię wyborczą i tworzenie kół Samoobrony ponad 10 tysięcy złotych. Sam Andrzej Lepper obiecywał pani Marzenie utworzenie choćby połowy etatu w Białej Podlaskiej.
Wczoraj usłyszeliśmy jak M. Malesa dzwoniła do szefa Samoobrony i przypominała, że 30 listopada wysłała mu pocztą kwiaty na imieniny oraz prosiła, aby wszczął postępowanie i nie pozwolił jej skrzywdzić.