Wiele znaków zapytania pojawia się w procesie dwóch byłych pracowników bialskiej Izby Wytrzeźwień, którzy oskarżeni są o narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia Artura W. Mężczyzna powiesił się po przewiezieniu go do izby.
Inny świadek Robert B., szef siedleckiego oddziału ubezpieczeniowego Commercial Union, ujawnił przed sądem, że jego podwładny Artur W. miał przed śmiercią duże kłopoty związane z grupą przestępczą, której dał haracz za swoje skradzione audi 100. Ze względu na groźby składane przez przestępców Artur W. przez długi czas nie odbierał telefonów. Przełożony wysłał nawet pismo o zwolnieniu go z pracy, które później jednak anulował. Robert B. zeznał również, że Artur W. miał powiedzieć koledze z firmy o zamiarze popełnienia samobójstwa.
Trzeci ze świadków oczekując na korytarzu na swoją kolej bał się powiadomić sąd o swojej obecności. Został za to ukarany grzywną w wysokości 400 zł.