Trzy lata „dobrych zmian” w janowskiej stadninie komentuje były prezes Marek Trela: „Nie mam pojęcia, co można zrobić, żeby sytuację naprawić”
Wczoraj minęły trzy lata od odwołania przez rząd PiS znanych i doświadczonych prezesów państwowych stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie. Od tego czasu słynna niegdyś na cały świat janowska stadnina systematycznie traci swój prestiż.
– Jest mi ogromnie trudno pogodzić się z obecną sytuacją stadniny – przyznaje były prezes Marek Trela.
Odwołany przed trzema laty prezes stadniny w Janowie Podlaskim pracował tam blisko 40 lat, najpierw jako lekarz weterynarii, a od 2000 roku na stanowisku prezesa, aż do 19 lutego 2016 roku.
Za jego czasów przyjeżdżała tam kupować konie m.in. Shirley Watts, żona perkusisty The Rolling Stones. Teraz Trela mieszka i pracuje w Jordanii, ale udało się nam z nim skontaktować.
– Zawsze uważałem, że generowanie zysku nie jest zadaniem stadniny, a sprzedaż koni musi dać możliwość utrzymania firmy oraz efekt promocyjny. Jednocześnie starałem się jak najmniej zubożać stado klaczy, bo to ono jest gwarancją bezpiecznego bytu stadniny. Udawało się to raz lepiej, raz gorzej, ale wieści o wynikach spółki z ostatnich lat wprawiają mnie w osłupienie i doprawdy nie mam pojęcia, co można zrobić, żeby sytuację naprawić – przyznaje Trela.
Przypomnijmy: w 2015 roku, gdy Trela kierował stadniną, jej zysk wynosił 3,2 mln zł. Później, z roku na rok, było coraz gorzej. 2017 rok stadnina zamknęła ze stratą 1,5 mln zł. Ostatecznych danych co prawda jeszcze nie ma, ale – jak podało kilka dni temu radio RMF FM – według nieoficjalnych informacji straty za 2018 rok mogą sięgnąć nawet 3 mln zł.
Nie bez znaczenia są coraz słabsze wyniki aukcji Pride od Poland. W ubiegłym roku w sierpniu ogłoszono wprawdzie, że sprzedano sześć koni za 501 tys. euro, ale w grudniu wyszło na jaw, że część wylicytowanych koni ostatecznie nie została kupiona. Łączne wpływy z aukcji okazały się dwa razy niższe niż informowano.
– Chciałoby się zapytać o przyczyny tego stanu rzeczy b. ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, który obejmując swój urząd twierdził, że zna sposób na naprawienie hodowli arabskiej, która według wielu naprawy nie wymagała. Wypadałoby takiej odpowiedzi się domagać, gdyby nie świadomość braku choćby podstawowych kwalifikacji pytanego w tej dziedzinie. I tu jest główny powód tego, z czym mamy teraz do czynienia. Najdelikatniej określając: jako przyczynę można wskazać na niedostatki fachowości, znajomości rynku, uczciwości, a czasem po prostu dobrego wychowania. Ignorancja zawsze szkodzi i w tym przypadku też musiała dać takie, a nie inne efekty. Jest mi żal koni i pracowników, żal zmarnowanych szans i nadziei, jakie towarzyszyły nam wszystkim przez lata związanym z tym jakże wyjątkowym miejscem – podkreśla Marek Trela.
Wciąż ciągnie się jeszcze śledztwo w sprawie rzekomej niegospodarności w stadninie. – Wywołana została opinia uzupełniająca biegłego z zakresu ekonomii. Czekamy na jej wydanie. Termin śledztwa upływa 9 kwietnia – zaznacza prokurator Bartosz Wójcik z Prokuratury Regionalnej w Lublinie.
Wniosek o wszczęcie śledztwa skierowała po zwolnieniu Marka Treli Agencja Nieruchomości Rolnych. Dotyczy ono niegospodarności, do jakiej miało dojść w latach 2013–16. Śledczy wyjaśniali kwestie finansowe, związane z organizacją Dni Konia Arabskiego. Wystąpili też o dokumenty z jednego z posiedzeń sejmowej Komisji Rolnictwa, na którym była mowa o stadninach koni i ich sytuacji finansowej. Jak dotąd nikomu nie postawiono zarzutów.
Obecnie stadniną, po kilku zmianach prezesów, kieruje p.o. Grzegorz Czochański. – Sytuacja się poprawia, był okres trudny dla spółki. Ale teraz jesteśmy na dobrej drodze, aby ten rok był lepszy. Niestety, sytuacji nie udało się poprawić w ciągu kilku tygodni, od kiedy objąłem stanowisko – mówił nam na początku stycznia Czochański.