Ten dramat rozegrał się na oczach dzieci – denerwuje się mieszkanka Białej Podlaskiej. W sobotę szczeniak należący do jej rodziny został zagryziony przez wilczura, który był bez kagańca. Mężczyzna, z którym szedł wielki pies, nawet nie zareagował. Sprawą zajmuje się bialska policja.
– Przeżyliśmy tragedię, dzieci nie mogą dojść do siebie – przyznaje właścicielka kilkumiesięcznego szczeniaka.
Nie chce jednak w prasie podawać swojego nazwiska, chociaż na Facebooku udostępniła post opisujący całe zajście. Do incydentu doszło w sobotę po południu przy ulicy Świerkowej.
– Duży, czarny pies szedł ze swoim właścicielem bez smyczy i bez kagańca i nagle rzucił się na małego pieska, który był trzymany na smyczy przez 6-letnie dziecko w towarzystwie jeszcze innych dzieci i ich mam na prywatnej posesji – relacjonuje właścicielka. – Mój piesek nie dość, że był szczeniaczkiem, nie był agresywny, on nawet nie szczekał. Poza tym był na smyczy. Nawet nie stał przy samej ulicy, tylko dalej przy domu – dodaje kobieta. Przyznaje, że „nie mogła i nie miała szans go uratować, bo to był dosłownie moment”. – Dzieci przeżyły dramat, ja również i nie mogę się jeszcze z tym pogodzić.
Mieszkankę Białej Podlaskiej szokuje coś jeszcze. – Najgorsze w tym wszystkim poza stratą pieska jest zachowanie i reakcja właściciela psa, czyli zero reakcji. Mężczyzna nie odciągał swojego wilczura, po prostu sobie szedł, nawet się nie zatrzymał – oburza się nasza rozmówczyni. – Kilka minut wcześniej, ten pan był pod sklepem z tym psem, też bez smyczy i bez kagańca. Też mogłoby dojść tam do tragedii – stwierdza właścicielka szczeniaka.
O wszystkim napisała w mediach społecznościowych, bo liczy że w ten sposób szybciej uda się namierzyć właściciela psa.
Sprawę od razu zgłosiła się też na policję. – Z relacji pokrzywdzonej wynikało, że na posesję na której przebywała wbiegł pies typu wilczur, który zaatakował i zagryzł należącego do niej szczeniaka. Kobieta dodała, że w chwili zdarzenia wilczur nie miał smyczy ani kagańca. Potem spacerujący z nim mężczyzna odszedł z miejsca zdarzenia – potwierdza kom. Barbara Salczyńska–Pyrchla, rzecznik bialskiej policji.
Obecnie, wyjaśniane są okoliczności tego zajścia. – Ustalamy oczywiście właściciela agresywnego czworonoga. W sprawie prowadzone są czynności wyjaśniające w kierunku art. 77 kodeksu wykroczeń – dodaje rzeczniczka.
Z przepisu wynika, że „kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia podlega karze nagany, ograniczenia wolności albo grzywny do 1 tys. zł złotych. – Poza odpowiedzialnością wynikającą z tego przepisu właściciel psa musi liczyć się z odpowiedzialnością wynikającą z kodeksu cywilnego, na mocy którego właściciel zwierzęcia zobowiązany jest do naprawienia wyrządzonej szkody – przypomina Salczyńska–Pyrchla.