Sygnały naszych Czytelników wskazują, że w małych miejscowościach powszechnie nie przestrzega się przepisów dotyczących sprzedaży alkoholu. Nagminnie łamany jest zakaz spożywania napojów wyskokowych w pobliżu miejsca zakupu. Niektóre wiejskie sklepy zamieniają się wieczorami w pijackie mordownie.
Łamanie zakazu spożywania alkoholu w miejscu zakupu, z wyjątkiem punktów gastronomicznych, to zmora nie tylko mieszkających w pobliżu, ale także właścicieli sklepów, na których ciąży obowiązek dopilnowania, aby klienci nie urządzali w pobliżu biesiady.
Piwo na miejscu, wino nie
Obręb sklepu to inaczej "najbliższa okolica”. Określenie to występuje w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Kryterium wyznaczającym granice tego obszaru jest kontakt wzrokowy i słuchowy. - Gmina jest zobowiązania do nadzoru nad przestrzeganiem przepisów antyalkoholowych. Jeżeli pojawiają się skargi, należy wezwać właściciela sklepu i pod groźbą odebrania pozwolenia ustalić, co powinien zrobić, aby nie dochodziło do łamania zakazów - mówi Katarzyna Łukowska z Państowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Warszawie.
Rodzinna rywalizacja
- U mnie nikt w tej sprawie nie interweniował, ale rywalizacja obu rodzin jest tu słynna - twierdzi Józef Czobodziński, sołtys Stępkowa. Wójt Dębowej Kłody podjął jednak ostatnio zdecydowane kroki w tej sprawie. Wystąpił do policji o szybsze reagowanie na skargi i zmobilizował Gminną Komisję ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, aby, jeżeli to jest uzasadnione, wszczęła procedurę odebrania pozwolenia na sprzedaż alkoholu handlowcom ze Stępkowa.