Owczarek niemiecki został zabity strzałem w głowę z odległości, która pozwalała na prawidłowe rozpoznanie celu. – Zrobił to myśliwy – uważa właścicielka psa. Policja zatrzymała już podejrzewanego w tej sprawie
Pani Anna Czeczot z Dubicy (gm. Wisznice) jest miłośniczką zwierząt. Miała trzy psy. – Rasowego owczarka i dwa kundelki. To psy porzucone, które przygarnęliśmy – opowiada. – I z tymi psami wychodziłam praktycznie codziennie na spacery, m.in. na łąki i pola w Dubicy, żeby się mogły wybiegać – tłumaczy pani Anna.
Na taki spacer wybrała się też w ostatnią sobotę przed godz. 20.00. – Z Luną chodziłam na smyczy, bo to – mimo że łagodny – to jednak duży pies. Wypuszczałam ją dopiero wtedy, kiedy byłyśmy już na tych łąkach – dodaje kobieta.
Tak też było w sobotę. – Moje pieski ruszyły do przodu i wtedy usłyszałam strzał. Pobiegłam szybko w tamtą stronę i na środku pola zobaczyłam leżącą Lunę – opowiada.
W odległości ok. 70 metrów od psa stał mężczyzna. – Kiedy mnie zobaczył, na chwilę się zawahał, a potem zaczął wycofywać się w kierunku samochodu – relacjonuje nasza rozmówczyni.
Kobieta była w szoku, ale machała do mężczyzny, aby się zatrzymał. – Biegłam w jego kierunku, ale człowiek w białym samochodzie ewidentnie uciekał. Rozpędził auto i odjechał w stronę Wisznic. Miał jeszcze pasażera – zauważyła pani Anna.
Następnie kobieta podbiegła do Luny. – Pies już nie żył. Dostał kulą prosto w głowę. To nie było strzelanie dla wypłoszenia – podkreśla właścicielka. Jej zdaniem strzelał myśliwy.
– Strzał był bardzo celny, a tu u nas kłusowników raczej nie ma – uważa pani Anna. Kobieta od razu zawiadomiła policję. Była już przesłuchiwana.
– Zrobiliśmy oględziny na miejscu zdarzenia od razu po zgłoszeniu oraz następnego dnia. Zbieramy materiał dowodowy – mówi podkom. Barbara Salczyńska-Pyrchla, rzecznik prasowy bialskiej policji. – W sprawie został zatrzymany 57-latek z gminy Wisznice.
Mężczyzna nie usłyszał jeszcze zarzutów – podkreśla rzecznik. Policja nie ma informacji, czy mężczyzna jest członkiem koła łowieckiego.
Dubica należy do obwodu łowieckiego koła Szarak 51. – Sprawą zajmuje się policja. Nie mogę nic więcej powiedzieć. Nie prowadzimy naszego wewnętrznego postępowania, bo nie ma ku temu podstaw, gdyż nikt nie usłyszał zarzutów – odpowiada nam prezes tego koła.
– Przecież to jest okolica, gdzie spacerują lub przebywają ludzie. Ja byłam 50 metrów od psów. A gdyby przez pomyłkę strzelił do mnie? To wielkie zagrożenie. Na to nie może być przyzwolenia – podkreśla na koniec pani Anna.
O sprawie w mediach społecznościowych pisze m.in. Warszawski Ruch Antyłowiecki. – Jesienią, podczas rykowiska, właścicielka Luny spotkała myśliwego, który powiedział, że pies płoszy jelenie i jakiś myśliwy przez pomyłkę może go postrzelić – piszą działacze. – Owczarek został zabity strzałem w głowę z odległości, która pozwalała na prawidłowe rozpoznanie celu – dodają.