Nie zgodzili się radni, protestują mieszkańcy ale i tak w Białej podlaskiej nowa opłata będzie.
Chodzi o nowy punkt w nowym cenniku, jaki od kwietnia obowiązuje w przedsiębiorstwie Bialskie Wodociągi i Kanalizacja Wod-Kan. Teraz właściciele utwardzonych placów, z których deszcz spływa do kanalizacji, będą za to płacić.
- To już będzie piętnasty czy szesnasty podatek, który jako przedsiębiorstwo musimy płacić. Mamy aż 2,5-hektarowy plac. To znaczy, że będziemy musieli płacić za niego kilkadziesiąt tysięcy złotych "deszczówkowego”. Taki wydatek prawdopodobnie spowoduje, że będziemy musieli pomyśleć o podniesieniu stawki na bilety autobusowe - rozważa Włodzimierz Dawidziuk, prezes bialskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej SA. - Konkurenci z innych mniejszych miejscowości nie będą mieli takich obciążeń i będą wygrywać na rynku przewozowym.
Pan Krzysztof, jeden z bialskich przedsiębiorców, nie mógł uwierzyć, że za deszczówkę spływającą z placu mającego prawie hektar powierzchni będzie musiał zapłacić rocznie 37 tys. zł (netto). - Granica absurdu została przekroczona - irytuje się. - Ostatnio zapłaciłem 150 tys. zł za wybudowanie kanalizacji deszczowej na tym placu. A teraz muszę ponieść za to karę. Zastanowię się jak zasypać tę kanalizację i zrobić studnie chłonne. W ten sposób nie będę płacił haraczu spółce Bialskie Wodociągi i Kanalizacja Wod-Kan - planuje pan Krzysztof.
Tymczasem urzędnicy starają się uspokoić potencjalnych płatników.
- Stawki za deszczówkę, to nie tylko wymysł miasta i firmy Wod-Kan, lecz konieczność ustawowa - tłumaczy Roman Siekierka, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej UM, dlaczego w cenniku pojawiły się opłaty za deszcz spływający do rur. - Jeszcze nie podpisywaliśmy żadnych umów i przez pewien czas nie będziemy. Na dodatek, opłaty dotyczyć będą tylko firm, które są właścicielami działek z utwardzoną nawierzchnią i podłączonych do sieci burzowej.
Na razie komisje sprawdzają, kto spełnia takie wymogi.
Brak naliczenia konkretnych kwot u konkretnych klientów korzystających z usług przedsiębiorstwa kanalizacyjnego potwierdza też prezes Wod-Kanu. - Jeszcze nie zawarto umów z żadnym przedsiębiorstwem na odprowadzanie deszczówki. Nikt nie zapłaci olbrzymich kwot, bo nawet nie ma jeszcze warunków umowy. Zwłaszcza że będziemy uwzględniać w nich to, czy przedsiębiorcy mają osadniki i separatory - mówi Zygmunt Król, prezes Wod-Kan.