• Niedawno znalazł się pan wśród 40 polskich rolników biorących udział w tygodniowym szkoleniu we Francji. Jak do tego doszło?
• Poznaliście wiejskie gospodarstwa, spełniające normy stawiane przez Unię Europejską?
- Przebywaliśmy w Bretanii, najbardziej rolniczym regionie francuskim. Odwiedziliśmy 3 gospodarstwa, w tym dwa zajmujące się hodowlą trzody chlewnej i jedno prowadzące hodowlę bydła mlecznego. To ostatnie nastawione jest także na agroturystykę. Mieliśmy również okazję poznać nowoczesną ubojnię zwierząt gospodarczych. Gościliśmy w siedzibie miejscowej izby rolniczej, w której znajduje się między innymi giełda żywca wieprzowego. Ustalane są tam tylko jego ceny. Ponadto trafiliśmy do zrzeszenia producentów trzody chlewnej, skupiającego około 600 rolników. Rocznie sprzedają oni łącznie około 1,2 miliona tuczników.
• Jakie innowacje zastosuje pan wkrótce w swoim gospodarstwie po wizycie we Francji?
- Niebawem chciałbym zmodernizować pomieszczenia dla macior, co miałem okazję zobaczyć podczas zwiedzania instytutu hodowli trzody chlewnej. Byłyby to kojce samoblokujące z podłożem ściółkowym. Aby sprostać wszystkim wymaganiom, czeka mnie jeszcze dużo pracy. Jednak z nadzieją patrzę w przyszłość.
• A co dla pana było w Bretanii największym zaskoczeniem?
- Leżące na polach pryzmy obornika, bez żadnego zabezpieczenia przed skażeniem naturalnego środowiska. Przykład ten najlepiej świadczy o tym, że nie są tam jeszcze przestrzegane wszystkie unijne normy sanitarne i weterynaryjne.