Tylko jeden dzień trwał interwencyjny skup żyta w jedynej do tego upoważnionej przez Agencję Rynku Rolnego firmie na Podlasiu. Limit przyznany na wrzesień dla przedsiębiorstwa ''Miłomłyn'' w Kijowcu wynosił zaledwie 400 ton. 3 sierpnia po południu już było po skupie.
Psiocząc na rząd i parlament
Było już popołudnie. Rolnicy koczowali na poboczach drogi czekając, że może sprzedadzą swoje ziarno. Wielu psiocząc na rząd, parlament i kogo tylko się dało podkreślało, że do domów pewnie pojadą z nie sprzedanym zbożem. W szeregu różnych pojazdów widać było nie tylko podlaskie, ale też zamojskie i chełmskie rejestracje. Obok ciągników rolniczych stały ogromne ciężarówki z naczepami, m.in. mercedesy z Cycowa w powiecie łęczyńskim.
- Gdyby był większy limit to na pewno kolejki by nie było. Stoimy tutaj od drugiej w nocy. Nawet jeśli doczekamy i dojedziemy do wagi to i tak nie mamy pewności, czy nasze zboże wytrzyma parametry. Dobrze, że w pobliżu jest sklep, to możemy zjeść kiełbaskę i z nerwów wypić małe piwko - podkreślali rolnicy, którzy ze zbożem przyjechali z okolic Sławatycz, Włodawy, Międzyrzeca Podlaskiego. Jeden z oczekujących w tasiemcowej kolejce dodaje: - Wziąć za grdykę tych, co tak rządzą i do ziemi. Wszyscy tylko obiecują, bo zbliżają się wybory, a pracy rolnika i tak nikt nie szanuje. Myślą: śpi a jemu rośnie.
Odważni, ale w tłumie
- Mamy kredyty, musimy je spłacać, więc zboże chcemy sprzedać jak najszybciej. Zdajemy z dwutygodniowym terminem płatności, ale nie wiemy czy pieniądze wpłyną o czasie. Tymczasem bank się nie pyta, czy mamy pieniądze tylko żąda spłaty. Jak nie, to liczy odsetki - wyjaśnia kolejny z oczekujących w kolejce. Tylko jeden z rolników decyduje się przedstawić, reszta woli pozostać anonimowa. Drobnych producentów oburza fakt, że dopłata do skupu interwencyjnego liczona jest dopiero od trzech ton sprzedanego zboża.
Gorzej niż rok temu
Jarosław Janowicz ze Studzianki podkreśla, że jest generalnie gorzej niż w ubiegłym roku, kiedy to skup interwencyjny prowadziły trzy firmy, a nie jedna jak ma to miejsce w tym roku. Dwie z nich upadły, co świadczy nie tylko o sytuacji rolnictwa, ale i przemysłu spożywczego.
Dużą, nie spotykaną od lat, podaż spowodowała - zdaniem Janusza Miłosza, szefa kijowieckiej firmy, korzystna cena - 425 złotych za tonę żyta. Rok temu rolnicy skłonni byli przetrzymywać zboże, licząc, że cena wzrośnie na wiosnę. Do września przy podobnych do tegorocznych limitach skupiono około 200 ton.
W tym roku trudna sytuacja na wsi, wiązanie ledwie końca z końcem oraz konieczność spłat zaciągniętych przez rolników kredytów sprawiły, że producenci chcą wyzbyć się zboża wcześniej. Niestety, nie ma go kto skupować.
Jak będzie w październiku?
Firmy, które mogłyby tym się zająć nie uzyskały bankowych kredytów. Bez tego ARR się nie zgodzi na skup interwencyjny. Jak się dowiedzieliśmy limit skupu żyta na październik wynosi w ''Miłomłynie'' 600 ton, zaś cena będzie o pięć złotych wyższa od wrześniowej. Jeśli jednak będzie tak duża podaż jak we wrześniu to także w ciągu jednego dnia zostanie wyczerpany limit. Za to nie powinno być kłopotów ze skupem pszenicy, ponieważ w Kijowcu mogą kupić 3 tysiące ton. Może jednak wystąpić inny problem. Jakość ziarna nie spełni wymaganych przez ARR norm.