Koło siedziby Muzeum Południowego Podlasia stoi paśnik. To reklama wystawy łowieckiej. Tymczasem jedni myśliwi są krytykowani przez innych myśliwych za to, że nie dokarmiają zwierząt w lasach.
Zwierzyna jest wygłodzona – tłumaczy pan Mieczysław, który obawia się, że surowa zima przerzedzi stada saren i dzików. – Nie widziałem ani śladu sań, ani samochodów, czy ciągników, które by wjeżdżały do lasów.
Roman Laszuk, łowczy okręgowy, przyznaje, że obfite opady śniegu udaremniły dojazd do wielu paśników. – Istotnie, zima jest ciężka. Niektóre koła jednak poradziły sobie, wywożąc karmę do lasów obok dróg i zwierzęta przychodziły. Byli myśliwi, którzy wynajmowali ciężki sprzęt, aby odśnieżyć drogę do miejsca wykładania paszy – podkreśla Laszuk.
Dodaje, iż koło PZŁ "Dąbrowa” wynajmowało sprzęt, aby dożywiać zwierzęta obok Zahorowa – mówi i obiecuje, że skontroluje inne koła, czy wywiązują się ze swoich obowiązków dokarmiania zwierzyny w zimie.
Dobrym przykładem jest warszawskie koło PZŁ "Wola”, które dzierżawi tereny obok Huszlewa. Członkowie zorganizowali dokarmianie zwierząt połączone z kuligiem przygotowanym dla dzieci z huszlewskich szkół. – Zabraliśmy na przyczepy kukurydzę i siano. Uczniowie zawieźli dla zwierząt kapustę i marchew – wspomina Waldemar Zienkiewicz.
Janusz Szostakiewicz, naczelnik bialskiego wydziału Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, uważa, że w innych szkołach też trzeba propagować dokarmianie zwierzyny leśnej.