Mnóstwo ludzi zastaliśmy wczoraj w prywatnym, świerkowym lesie Wojciecha Kołodyńskiego z Zalesia. Klienci, jedni z piłami, inni ze szpadlami i z rodziną szukali dla siebie najpiękniejszych choinek.
Słoneczna pogoda przyciągnęła tłumy do 2-hektarowego gaju. Dzieci w prezencie dostają od firmy upatrzony mały okaz i cukierki - Przyświeca nam hasło: sam sobie wytnij drzewko, dlatego chętnym dajemy do ręki piły - uzasadnia właściciel.
Cały parking jest zastawiony samochodami, ale każdy musi być obsłużony. Trzy dni przed świętami ruch jest największy. Nabywcy przyjeżdżają też wieczorem. Nawet po godzinie 20 można tam kogoś zastać. Jeden z pomocników, Jerzy Starzyk, mieszkający w Białce po sąsiedzku jest ciągle na posterunku. Trwa tak już od połowy lat 80., kiedy zasadzono pierwsze drzewka.
- Mieliśmy też działkę blisko cmentarza, ale choinki w okresie Wszystkich Świętych były ogołocane z gałęzi. Tutaj jest bezpieczniej - mówi Wojciech Kołodyński. Zaznacza, że to nie jest taki złoty interes. Świerk rośnie około 6 lat. Susza pustoszy uprawę. -Bywa tak, że z 8 tysięcy sadzonek przyjmuje się tylko 50 - narzeka plantator. Będzie jednak kontynuował uprawę świerków. Zamierza wprowadzić nowe gatunki drzewek świątecznych, jak mówi: pod klienta.
Gusty się zmieniają i coraz więcej osób chce podziwiać w domu choinki ozdobne. Panuje moda na świerk srebrzysty. Poszukiwana jest też czarna sosna i tę niedługo będzie można kupić u Kołodyńskich. Rodzina przed Bożym Narodzeniem ma dodatkowe zajęcia. Na przykład syn Bartosz oraz dwaj kuzyni Andrzej i Mateusz zwijają w trakcie zakupu gałęzie i oplatają sznurkiem, aby się choinka w transporcie nie połamała. Na drogę każdy dostaje pokwitowanie transakcji, na wypadek kontroli policji. •