Kto spodziewał się tłumów po poniedziałkowym otwarciu galerii handlowych, mógł być zaskoczony. Kolejek nie było. Próżno też było szukać masowych wyprzedaży, jakie prognozowali branżowi specjaliści.
W poniedziałek, po sześciu tygodniach przymusowego zamknięcia, sklepy w galeriach handlowych mogły już ponownie przyjmować klientów. Obowiązują tam jednak takie same ograniczenia, jak w innych sklepach. Robiąc zakupy, należy zdezynfekować ręce i założyć rękawiczki. Powinniśmy też utrzymywać bezpieczny dystans od innych osób. Obowiązuje również limit klientów. Jedna osoba na 15 metrów kwadratowych sklepu.
W lubelskiej Plazie pracownicy ochrony liczyli klientów wchodzących do galerii. Nie było jednak problemu z trzymaniem się ograniczeń. Przed południem centrum handlowe świeciło pustkami.
– Klientów jest niewielu, ale pewnie będzie ich więcej, kiedy zaczniemy rozsyłać informacje z promocjami – mówi ekspedientka w jednym z dużych sklepów obuwniczych. – W sklepie jest mały ruch więc i pracowników jest mniej. Nie obawiałam się powrotu do pracy. Mamy maseczki, rękawiczki i płyn do dezynfekcji.
– Ja się trochę boję, ale co mam robić. Jakoś trzeba żyć – słyszymy od ekspedientki w jednej z „sieciówek”. Wyposażona w rękawiczki i maseczkę rozkłada towar na półkach. – Klientów prawie nie ma, więc może nic się nie stanie. Lepsze to niż zamknięcie sklepu.
Likwidację wielu swoich sklepów w galeriach ogłosiły Empik oraz LPP – właściciel marki Reserved. W Lublinie jednak do tego nie doszło. Spośród dużych najemców, swojego sklepu w Plazie nie otworzył TK MAXX.
W galerii Vivo również większość sklepów była otwarta. W poniedziałkowe przedpołudnie panował tam również znacznie większych ruch niż w Plazie.
– Przyszłam rozejrzeć się za promocjami – mówi klienta jednej z odzieżowych „sieciówek” – Nie boję się, bo mam maseczkę i rękawiczki. Noszę ze sobą płyn do dezynfekcji. Jest bardzo mało ludzi, więc raczej nie ma szans, żebym się zaraziła.
Środki do dezynfekcji rąk i rękawiczki można było znaleźć przy wejściu do każdego sklepu. W większości z nich pracownicy pilnowali, by klienci korzystali z tych środków.
– Niektórym osobom trzeba o tym przypominać – przyznaje kierownik elektromarketu w jednej z lubelskich galerii. – Większość osób jednak stosuje się do zaleceń sanitarnych. Mieliśmy tylko jednego klienta bez maseczki. Powiedział, że nie będzie jej nosił, bo ma problemy z oddychaniem. Poprosiłem o przedstawienie zaświadczenia od lekarza, ale go nie pokazał. Musiałem wyprosić tego człowieka ze sklepu. Nie rozumiał, że chodząc bez maseczki jest zagrożeniem dla innych klientów i pracowników.
Osoby bez maseczek należały do wyjątków. Tak było również w centrum handlowym Skende, gdzie w poniedziałek panował już spory ruch.
– Nie ma co się bać. Jakoś trzeba żyć – kwituje jeden z klientów, którego spotkaliśmy w sklepie ze sprzętem AGD. – Mam w domu remont. Cała kuchnia rozwalona. Muszę kupić kuchenkę i jakiś okap. Jestem na urlopie, więc trzeba ten czas jakoś wykorzystać.
Najwięcej ludzi można było zauważyć właśnie w sklepach z elektroniką i wyposażeniem domu. Na brak klientów nie mogła narzekać m. in. IKEA. Jednak zarówno tam, jak i w innych sklepach nie było masowych wyprzedaży.
– Jeśli będą większe promocje, to raczej przed samym weekendem – ocenia kierownik jednego z marketów z elektroniką. – Teraz sprzedawcy jeszcze oceniają, jaki będzie ruch, jaka sprzedaż.
Handlowcy liczą, że z dnia na dzień sytuacja będzie się poprawiała.
– Prawie wszyscy najemcy otworzyli sklepy. Klientów jest niewielu, ale jest jeszcze wcześnie – mówi Grzegorz Dębiec, szef firmy Transhurt, do której należy lubelska Galeria Olimp. – Duże sklepy sieciowe groziły, że nie otworzą sklepów, ale moim zdaniem to tylko sposób na wywalczenie obniżki czynszu. My mamy umowy na czas określony. Jeśli najemca je zerwie, będzie musiał zapłacić karę.
Właściciel Olimpu jest w trudnej sytuacji finansowej. Tygodniami nie pobierał czynszu od najemców. Aby szybciej wyjść na prostą, firma zamierza skorzystać z tzw. tarczy antykryzysowej,
– Będziemy starać się o pomoc rządową i każdy sklep może składać podobne wnioski – dodaje Grzegorz Dębiec. – Są kredyty, których 75 proc. może zostać umorzone. To konkretna pomoc. My przez półtora miesiąca nie pobieraliśmy czynszu. Więcej nie możemy zrobić. Sami jesteśmy w trudnej sytuacji. Staramy się o pożyczkę z państwową gwarancją i dopłaty do wynagrodzeń. Jeśli dostaniemy te pieniądze, będzie to spora pomoc, chociaż wszystkich ran nie zagoi – podsumowuje właściciel Olimpu.