Hotele w Kazimierzu Dolnym w weekend przeżywały prawdziwy najazd turystów. W innych miejscach w regionie zainteresowanie jest mniejsze. Ale hotelarze nie tracą nadziei, o ile… nie zostaną wkrótce ponownie zamknięci. Właściciele stoków narciarskich liczą, że zima utrzyma się jak najdłużej.
– Tylko w ciągu pierwszej godziny od podania informacji, o tym że hotele znów będą mogły działać przyjęliśmy 20 rezerwacji – mówi Agnieszka Kolibska, prezes zarządu AVIR, która administruje Hotelem Ilan w Lublinie. – Już w piątek mieliśmy zajęte praktycznie wszystkie wolne miejsca na pierwszy tydzień działalności. Zgłaszają się przede wszystkim przedstawiciele handlowi. Otworzenie hoteli jest dla nich niezwykle ważne, bo żeby zarabiać muszą pracować.
Samych turystów w Lublinie mniej. Jak mówią hotelarze, to nie najlepszy czas żeby zwiedzać. Inaczej jest w Kazimierzu Dolnym.
– Już w środę mieliśmy komplet na walentynkowy weekend – przyznaje Agnieszka Frelek z Berberys Park Hotel w Kazimierzu. – Weekend odbywał się głównie pod hasłem romantycznych wyjazdów. Kolejne dni to już wizyty turystów. Zainteresowanie jest bardzo duże.
W innych miastach województwa lubelskiego szturmu na hotele nie ma.
– Zainteresowanie widać było od razu, ale nie mamy zajętych wszystkich miejsc. Nie oznacza to jednak, że się martwimy. Mamy nadzieję, że będzie tylko lepiej i lepiej – słyszymy w chełmskim hotelu Kamena. – Większość to pracownicy z branż, które nie znalazły się w rozporządzeniu mówiącym o tym, kto może zamawiać noclegi w hotelach. Są też turyści z Ukrainy.
Zgodnie z prawem w hotelach może być zajętych 50 proc. pokojów. Nie może działać hotelowa restauracja.
– Będziemy mieli tych 50 proc. gości, ale szału nie ma – przyznaje Arkadiusz Kończyński, dyrektor Artis Hotel & SPA Zamość. – Trochę odpowiada za to pora roku, a trochę ograniczenia w naszej działalności. Nie każdy chce siedzieć w pokoju i jeść w nim posiłki. Można wprawdzie iść na basen, ale SPA już nie może działać. Nie dla każdego jest więc to wymarzony odpoczynek.
Hotelarze działają w tej chwili „na próbę”. Otwarci zostali na dwa tygodnie. Nie wiedzą, jakie będą dalsze decyzje.
– Nie wiemy, co będzie za dwa tygodnie. Nie wiemy, czy znowu nie zostaniemy zamknięci – mówi Kolibska i tłumaczy, że Ilan rezerwacje przyjmuje z zastrzeżeniem, że jeśli restrykcje zostaną zmienione będą one nieaktualne.
– Nie wiemy, co będzie za dwa tygodnie dlatego rezerwacje przyjmujemy, ale nie pobieramy zaliczek – tłumaczy Frelek.
– Obawiam się, że wkrótce dowiemy się, że zostajemy ponownie zamknięci – przypuszcza jeden z lubelskich hotelarzy. – Z niepokojem oglądałam tłumy turystów na Krupówkach i słuchałam informacji o interwencjach policji. Obawiam się, że w związku z tym rząd uzna, że otwarcie hoteli było pochopne i w ten sposób szerzyć będzie się pandemia. Jeśli tak się stanie z powodu tego, co dzieje się w jednym mieście, ukarana zostanie cała branża.
Liczą na długą zimę
W Rąblowie po otwarciu stoku narciarskiego nie było wielkich tłumów. – W ten weekend ludzi było nawet mniej, niż mieliśmy w zeszłym sezonie. Z jednej strony to dobrze, bo nie ma problemu z zachowaniem reżimu sanitarnego, ale finansowo nie ma szans, żeby zarobić. Ja liczę już tylko na to, że uda się pokryć chociaż część poniesionych kosztów. Podam przykład: faktury za samą energię elektryczną wynoszą 60 tys. zł, a nie są to moje jedyne zobowiązania – – mówi Kazimierz Antoń, właściciel wyciągu narciarskiego w Rąblowie, który jedyną szansą, żeby wyjść na zero upatruje w możliwości wydłużenia sezonu do końca marca. – Ale czy to się uda, będzie zależało od warunków atmosferycznych – dodaje przedsiębiorca.
W trochę lepszym nastroju jest Wiesław Paluch, właściciel stoku Bobliwo w powiecie krasnostawskim. – Obłożenie w weekend było dosyć dobre. Cieszę się, że narciarze przyjechali i mają gdzie poszaleć. Jesteśmy również dobrze przygotowani pod względem przepisów i bezpieczeństwa sanitarnego. Dzisiejsza kontrola sanepidu wypadła pomyślnie, nie wykazano żadnych uchybień – podkreśla właściciel ośrodka narciarskiego.