Zaczęło się przypadkiem, od eksperymentu. Po latach pasja przerodziła się w samowystarczalną i w stu procentach ekologiczną produkcję. Winnica Rzeczyca pod Kazimierzem Dolnym produkuje ok. 5 tysięcy butelek wina rocznie z 11 odmian winorośli.
Uśmiecha się Rafał Adamczyk, który razem z żoną prowadzi Winnicę Rzeczyca w okolicach Kazimierza Dolnego. – Często życiem rządzi przypadek i tak też było ze mną. Na studiach hobbystycznie zajmowałem się różnymi winiarskimi eksperymentami. Zaczynałem od win z malin, jabłek, gruszek. W końcu postanowiłem zrobić swoje pierwsze wino z winogron. I tu zaczęły się schody. Okazało się, że ten temat całkowicie przerósł wówczas moje umiejętności. Nie dałem jednak za wygraną. Na przekór postanowiłem pójść właśnie w tym kierunku.
Prawie jak w Toskanii
Winnica Rzeczyca leży zaledwie kilka kilometrów od Kazimierza Dolnego. Warto tu przyjechać nie tylko dla wina, ale też dla widoków, które budzą skojarzenia z winnicami w Toskanii. – Zaczęliśmy 12 lat temu, eksperymentalnie od kilku krzewów. Żyliśmy jeszcze wtedy pomiędzy Warszawą a Rzeczycą. Zajmowaliśmy się tym trochę z doskoku. Prawie na stałe przenieśliśmy się tutaj dopiero kilka lat później, co zbiegło się ze zmianą prawa, które zezwalało już na sprzedaż wina – opowiada Adamczyk. – Zaczęliśmy wtedy rozwijać naszą produkcję. W tym momencie winnica zajmuje ok. półtora hektara, z czego ok. pół hektara mamy jeszcze w rezerwie, na posadzenie kolejnych krzewów.
Zero chemii
– Uprawę winorośli prowadzimy w stu procentach ekologicznie, bez użycia nawozów sztucznych. Naturalne procesy winifikacji i dojrzewania pozwalają uzyskać bogaty smak i aromat win białych oraz czerwonych – podkreśla Adamczyk. – W tym momencie przechodzimy na odmiany szlachetne, którymi zastępujemy gatunki mieszane, od których zaczynaliśmy. To wyższa szkoła jazdy, wymagająca profesjonalnej wiedzy i umiejętności, a z drugiej strony: znacznie więcej pracy i cierpliwości.
Jak tłumaczy właściciel winnicy, szlachetne odmiany winorośli są znacznie bardziej wrażliwe, mniej odporne na mróz. – Dlatego znacznie trudniej je wyhodować w porównaniu z gatunkami mieszanymi. Jakość wina jest jednak nieporównywalna. W tym momencie oferujemy szlachetne odmiany wina czerwonego, m.in. Zweigelt i St. Laurent oraz białego: Gewurztraminer i Chardonnay – opowiada Adamczyk. – W ofercie mamy teraz 11 odmian, które można kupić na miejscu, a także spróbować podczas degustacji, na które też zapraszamy.
Butelka kosztuje od 46 do 56 złotych.
Ekolimity
Rodzinne ekologiczne winnice stają się coraz bardziej popularne. – Rynek winiarski, a także świadomość i oczekiwania klientów, zmieniają się. Coraz więcej osób poszukuje właśnie małych ekologicznych produkcji, mimo że to oznacza wyższą cenę – zaznacza producent. – Druga strona medalu to fakt, że ekologiczne produkcje nie są wydajne. Jestem w stanie wyprodukować określoną ilość wina. Gdybym chciał ją przekroczyć, musiałbym zrezygnować z ekologii i zacząć działać jak fabryka, a to nie na tym mi zależy.
Dlatego, jeśli pojawiają się większe zamówienia, właściciele muszą po prostu odmawiać. – Taka sytuacja miała miejsce po tym, jak w 2012 roku zostaliśmy nagrodzeni srebrnym medalem w Konkursie Polskich Win na targach „Enoexpo 2012”. Zamówienia przekroczyły wielokrotnie nasze możliwości – mówi właściciel Winnicy Rzeczyca. – Nasze wina sprzedajemy przede wszystkim lokalnie, osobom prywatnym i restauracjom, z którymi współpracujemy. Trafiają też do nas klienci z innych części Polski, którzy odwiedzają winnicę np. przy okazji pobytu w Kazimierzu Dolnym.
Reklamowy nośnik, czyli historia z wieszaków ułożona
Pochodzi z Lublina, zarobiła ponad milion złotych na sprzedaży e-booków
"To, że na prawie wszystko mnie stać, nie oznacza, że szastam pieniędzmi". Jacek Bury o zarobkach w swojej firmie i robieniu biznesu w Lublinie
Dla pasjonatów
– Dążenie do wyeliminowania nawozów sztucznych oraz maksymalnego ograniczenia środków ochrony roślin i chemii w procesie produkcji powoduje, że winorośl, jak również wino, wymaga stałego dozoru i pielęgnacji. Kiedyś zdarzyło nam się też, że straciliśmy kilkaset butelek, bo ruszył proces tzw. wtórnej fermentacji. Takie sytuacje są wpisane w tę pracę – przyznaje Adamczyk. – To zajęcie dla pasjonatów, a nie dla ludzi, którzy liczą na szybkie zarabianie pieniędzy. Potrzeba bardzo dużo wysiłku, żeby wyhodować winorośl, a potem wyprodukować wino, co w zależności od odmiany trwa od kilku miesięcy do roku.
Praca w winnicy trwa cały rok. – Winogrona zbieramy na jesieni. Ale na tym się nie kończy. Prace zazębiają się. Wszystko robimy sami od A do Z – podkreśla Adamczyk i wylicza: tłoczenie, macerowanie, fermentacja, przelewanie, a potem butelkowanie. Do tego prace przy krzewach, pielęgnacja, podcinanie. Dla dwóch osób ponadhektarowa uprawa to bardzo dużo pracy. Czasem korzystamy z pomocy pracowników sezonowych, ale tylko przy najprostszych pracach. Winorośl to specyficzna materia, wymagająca wiedzy i doświadczenia. Gdyby nie była to nasza pasja dająca niesamowitą satysfakcję, to pewnie już dawno zrezygnowalibyśmy.
Miejsce dla wszystkich
Rafał Adamczyk jest jednym z założycieli Stowarzyszenia Winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły (winnice w województwach lubelskim, świętokrzyskim i mazowieckim). Należy do niego już ponad 30 producentów. – Oczywiście rywalizujemy ze sobą jeśli chodzi o jakość wina, ale jest to zdrowa rywalizacja, bez nieuzasadnionej zawiści, która mogłaby prowadzić do zwalczania konkurencji – tłumaczy Adamczyk. – Dla wszystkich jest miejsce. Możemy prezentować swoje wina podczas Święta Wina w Janowcu, które odbywa się w ostatnią sobotę maja (taką możliwość ma kilkanaście winnic, które posiadają koncesje) oraz na jesieni podczas Kazimierskiego Winobrania.
Ekologiczne produkcje nie są wydajne. Jestem w stanie wyprodukować określoną ilość wina. Gdybym chciał ją przekroczyć, musiałbym zrezygnować z ekologii – mówi Rafał Adamczyk.