Coraz więcej osób prowadzących puby i restauracje decyduje się na zakończenie działalności
Nie zjemy już w Viva La Pizza na deptaku w Lublinie.
– Restauracja na Krakowskim Przedmieściu z dużym potencjałem wysokiego zysku. Duża powierzchnia, nowoczesne wyposażenie i wysokiej jakości nowy sprzęt kuchenny. Świetnie położona w jednej z przedwojennych kamienic, odrestaurowana – czytamy w ogłoszeniu o odstąpieniu ponad 390-metrowego lokalu. Cena: 349 tys. zł. Nowy najemca będzie musiał płacić czynsz w wysokości 31.500 zł oraz opłaty licznikowe. I to właśnie one zdecydowały o zamknięciu lokalu.
„Kochani! W związku z horrendalnymi podwyżkami nośników energii i obciążeniami, jakie na nas przedsiębiorców nakłada tzw. Polski Ład restauracja po siedmiu latach kończy swoją działalność” – oznajmiła w weekend pizzeria na Facebooku. Wkrótce post zniknął.
– Ilość hejtu, jaką przyjąłem od wyznawców jedynej słusznej partii sprawiła, że straciłem ochotę na wypowiadanie się w temacie – mówi właściciel restauracji.
Na nowego najemcę czeka też Publika na Starym Mieście. 164 mkw. pow. plus letnie patio o wielkości 80 mkw., odstępne to 85 tys. zł.
Jeszcze rok temu nikt nie przewidywał, że lokal będzie na sprzedaż. Wtedy największym problemem była epidemia i związane z nią obostrzenia. Nie mogąc działać normalnie, właściciele nie byli w stanie udźwignąć kosztów funkcjonowania. Zorganizowali wtedy zrzutkę, prosząc o pomoc stałych gości i miłośników pubu.
– Nie spodziewaliśmy się tak ogromnego pozytywnego odzewu. Byliśmy wdzięczni i szczęśliwi. Miałam pewność, że teraz to już wszystko nam się uda. Zresztą lato było bardzo udane – wspomina Kamila Malczak-Rzucidło. – A potem przyszedł Nowy Ład. Dziś mamy problem z gigantyczną inflacją. W górę poszły koszty pracy. Wkrótce droższy będzie alkohol. Są też podwyżki cen prądu, a Publika jest ogrzewana właśnie tak. Na prąd działa też piec do pizzy.
O podjęciu ostatecznej decyzji o rozstaniu się z prowadzonym przez 18 lat lokalem przesądziły problemy zdrowotne właścicielki.
– Rozstajemy się z Publiką z wielkim żalem. Mam nadzieję, że przejmą ją i poprowadzą ludzie z wielką energią – mówi Kamila Malczak-Rzucidło. – Liczę na to, że będą tam czasami chodzić i wspominać, jak to wszystko wyglądało za „moich czasów”. Tak jak odwiedzali mnie właściciele Hacjendy, która funkcjonowała w tym miejscu zanim nie przejęliśmy lokalu.