Lada dzień zakończą się prace przy budowie chodnika pomocniczego do zaciśniętej ściany w polu Stefanów – zapowiada p.o. prezes kopalni Bogdanka. To m.in. z powodu problemów w tym miejscu wydobycie w lubelskiej kopalni znacznie spadło, a stanowisko stracił poprzedni prezes. Podczas dzisiejszych obchodów Dnia Górnika dużo mówiło się także o tym, że z powodu obecnej wojny w Ukrainie i trudnej sytuacji w energetyce, węgiel wciąż jest dla Polski ważny.
– Życzę wszystkim tradycyjnie: tyle samo wyjazdów, co zjazdów. Poza tym satysfakcji z pracy i ciągłości pracy. Teraz czasy są trudne, nie wiadomo jak się skończą – mówi Łukasz Rusinek. Zaczynał pracę w 2006 roku jako zwykły górnik pracujący w ścianach wydobywczych. Potem skończył studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, został zauważony, awansował, a obecnie pracuje jako sztygar oddziałowy czyli kierownik oddziału.
Po tylu latach nadal jest chęć zjeżdżania na dół. – Owszem to praca niebezpieczna i trudna, ale ten strach to nie jest coś co nas paraliżuje i przeszkadza w pracy. Raczej mobilizuje, skłania do myślenia o tym, co zrobić, żeby było bezpiecznie – mówi Rusinek, który był jednym z uczestników sobotnich uroczystości Barbórki w kopalni w Bogdance.
Pełniący obowiązki prezesa Bogdanki Artur Wasilewski swoje przemówienie rozpoczął od upamiętnienia chwilą ciszy tych, którzy odeszli na wieczną szychtę. – Pamiętając szczególnie tegoroczny, tragiczny kwiecień w kopalniach na Śląsku: Zofiówka i Pniówek, jak i tragiczny wypadek u nas w czerwcu kolegi Jarosława – powiedział Wasilewski.
Bogdanka wraca na dobre tory
Wspominając rocznicę 40-lecie wydobycia w Bogdance (pierwszą tonę węgla wydobyto 30 listopada 1982 roku), prezes podkreślił, że przez ten czas więcej było dobrych momentów, nie unikał jednak mówienia o tych trudnych.
– W 2020 roku z uwagi na mocne ograniczenie popytu na węgiel byliśmy zmuszeni ograniczyć produkcję, która wyniosła tylko 7,6 mln ton. Ale mimo to utrzymaliśmy zatrudnienie, spełniliśmy wszystkie zobowiązania podpisane ze stroną społeczną i wbrew doradcom, nie zatrzymaliśmy inwestycji, choć nas namawiano. Bo my ludzie stąd wiemy, że górnictwo to inwestycje – powiedział Wasilewski.
Potem był 2021 rok. – Który to rok zapisze się w kartach historii Bogdanki jako rok sukcesów i rekordów. Prawie 10 mln ton wydobycia i ponad 10 mln ton sprzedanego węgla – wyliczał Wasilewski.
Prezes przyznał, że dla Bogdanki w tej chwili przyszedł trudniejszy okres. – Na początku, w połowie roku problemy z wodą w polu Nadrybie, a ostatnio we wrześniu zaciśnięcie ściany 3/7 w polu Stefanów. To te wydarzenia sprawiły, że musieliśmy skorygować nasze plany na ten rok i na przyszły rok, wyznaczając cel produkcyjny na 8,3 mln ton. Ale my nie poddajemy się, zakasaliśmy rękawy i idziemy do przodu, bo wiemy jak ważny jest nasz węgiel – powiedział prezes i dodał, że najważniejszym celem jest obecnie przywrócenie zdolności produkcyjnych.
– Dzisiaj możemy powiedzieć, że dołek produkcyjny mamy za sobą, bo w październiku uruchomiliśmy wydobycie z pola Nadrybie. A myślę, że w okolicach świąt, może na przełomie roku będziemy podejmować decyzję jak to będziemy robić i kiedy, jeśli chodzi o uruchomienie zaciśniętej ściany w polu Stefanów, bo na dniach kończymy chodnik pomocniczy, który wykonujemy – dodał Wasilewski.
Do swoich mocy wydobywczych Bogdanka może wrócić w II kwartale przyszłego roku, lub nawet wcześniej.
Lublin dostał węgiel z Indonezji
– To dzięki Bogdance już w tej chwili większość mieszkańców naszego województwa ma dostęp do zakupów węgla po preferencyjnych cenach – powiedział wojewoda Lech Sprawka mówiąc o sprzedaży węgla przez samorządy w cenie ustalonej maksymalnie na 2000 zł/tonę.
Ale wiadomo, że nie wszędzie dotrze lubelski węgiel. Do Lublina, który w czwartek ogłosił rozpoczęcie sprzedaży węgiel przyjechał aż z Indonezji.
– Zabrakło tego importu z Rosji, tych około 2 milionów ton w skali roku, także trzeba było jakoś załatać tę dziurę. Wydobycie w całej Polsce w tym czasie się nie zmniejszyło, a nawet się zwiększyło – mówi nam jeden z górników.
– Za szybko zlikwidowano kopalnie na Śląsku. Myślę, że teraz trochę podejście się zmieni. Ale potrzebne są decyzje polityczne – dodaje inny górnik.
Przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda życzył w sobotę górnikom mądrych decyzji polityków dotyczących przemysłu wydobywczego i polityki energetycznej. – Bez polskiego górnictwa będzie tylko źle, o tym politycy powinni pamiętać – stwierdził Duda.
Wprawdzie obecni na uroczystości politycy podkreślali jak ważny jest dla Polski węgiel, to jednak przypominano również o umowie społecznej, która zakłada, że w Polsce wydobycie tego surowca zakończy się w 2049 roku.
– Przyjaciół węgla będzie w tym roku bardzo wiele – mówił dziś Artur Soboń, obecnie wiceminister finansów, a poprzednie wiceminister aktywów państwowych zajmujący się negocjacjami ws. węgla. – Ale spytajcie gdzie oni byli wtedy, we wrześniu 2020 roku, kiedy przyjeżdżałem na Śląsk i zaczęliśmy te rozmowy. Gdzie byli wtedy, kiedy trzeba było szukać takich instrumentów, które wpisaliśmy w umowie społecznej, która niezależnie od ceny węgla, niezależnie od koniunktury i sytuacji pozwolą stworzyć takie mechanizmy, aby można było spokojnie zabezpieczyć i bezpieczeństwo energetyczne państwa i pracę dla górników. To się udało w dialogu i w zgodzie – podkreślał Soboń.
– My to byśmy chcieli, żeby wydobycie było jak najdłużej i żeby ludzie mieli pracę. A co będzie, to już nie do nas należą decyzje – mówi nam jeden z górników.
– Węgla tak czy siak będzie potrzeba w Polsce, czy będziemy wchodzić w to OZE (odnawialne źródła energii – red.) czy nie. Bo musi być czynnik równoważący zmienność warunków atmosferycznych, kiedy brak słońca albo wiatru. Do tego jest potrzebny węgiel, albo elektrownie atomowe, czy gazowe. Gazu w tej chwili nie mamy, więc jedyne co nam zostaje w Polsce to węgiel – dodaje kolejny górnik.