Emeryci i renciści otrzymujący świadczenia niższe niż 1200 złotych miesięcznie, na przełomie marca i kwietnia dostaną jednorazową zapomogę
Ustawa przewiduje jednorazowe zapomogi pieniężne wynoszące odpowiednio 140, 180, 310 i 420 zł, dla emerytów, rencistów i osób pobierających świadczenia przedemerytalne, których comiesięczne dochody brutto nie przekraczają wyznaczonych progów. Mają zastąpić stosowaną w poprzednich latach waloryzację. Według Ministerstwa Finansów jest to rozwiązanie korzystniejsze dla osób najuboższych. Gdyby rząd zdecydował się na waloryzację, najniższe renty i emerytury zwiększyłyby się jedynie o ok. 5,12 zł netto miesięcznie.
Pomysł jest krytykowany przez specjalistów, ale i samych emerytów.
- To jałmużna, która nie poprawi sytuacji najbiedniejszych - mówi Alina Gucma, przewodnicząca oddziału okręgowego Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Lublinie. - Każdy rząd zapewnia, że sytuacja emerytów się poprawi, a jest dokładnie odwrotnie. Obiecywano nam waloryzację i gdyby faktycznie została wprowadzona, nikt nie miałby poczucia krzywdy. Bo tak właśnie czują się osoby, które, by zapracować na te 1300 złotych emerytury, przez 40 lat odprowadzały składki. A rządzący jeszcze mają czelność mówić tu o sprawiedliwości.
Mimo wszystko emeryci pobierający najniższe świadczenia czekają na jednorazowe dodatki.
- Ucieszę się, jeśli dostanę nawet te 180 złotych - mówi Leon Połuch, emeryt z Sosnowicy. - Chociaż uważam, że emeryturę powinienem mieć większą. Dostaję 800 zł miesięcznie, a przepracowałem ciężko 30 lat jako murarz.