Wreszcie jest przełamanie Motoru! Po sześciu meczach bez zwycięstwa drużyna Marka Saganowskiego pokonała na wyjeździe Bytovię 1:0. Nie był to jednak dobry występ żółto-biało-niebieskich, ale najważniejsze w sobotę były punkty, a te wywalczyli goście.
W porównaniu z poprzednim meczem w Krakowie trener Saganowski tym razem wymienił praktycznie pół jedenastki. W „podstawie” znaleźli się: Arkadiusz Najemski, Maks Cichocki i Michał Bogacz. Po pauzie za żółte kartki wrócił Tomasz Swędrowski. Na dodatek szkoleniowiec ekipy z Lublina zdecydował się zagrać na dwóch napastników, czyli: Krzysztofa Ropskiego i Daniela Świderskiego. Niestety, na papierze ofensywa była zdecydowanie mocniejsza, ale nie miało to przełożenia na konkretne sytuacje.
Od pierwszego gwizdka aktywniejsza była Bytovia. Sporo stałych fragmentów gry wykonywał Paweł Zawistowski, a gospodarze swoje akcje przeprowadzali głównie prawą stroną, po której biegali: Eryk Moryson i Mateusz Wrzesień.
W 16 minucie pierwszą, naprawdę dobrą okazję mieli jednak „Motorowcy”. Po centrze z rzutu rożnego groźnie głową uderzał Świderski, a bramkarz rywali odbił piłkę przed siebie. Nikomu nie udało się jednak do niej dopaść i golkiper zespołu z Bytowa szybko naprawił swój błąd.
Między 35, a 37 minutą skrzydłem atakowali właśnie Moryson i Wrzesień, ale mimo niezłych wrzutek Sebastian Madejski radził sobie ze strzałami gospodarzy. Po chwili szczęścia spróbował najlepszy snajper miejscowych Piotr Giel jednak ponownie bez powodzenia. Efekt? 0:0 do przerwy, bo niezbyt ciekawym spotkaniu.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Nadal było sporo rzutów wolnych i rożnych, fauli i niecelnych podań. Długo trzeba było czekać na jakiekolwiek sytuacje pod obiema bramkami. Trzeba przyznać, że grę w ofensywie gości rozruszał niespodziewanie Rafał Grodzicki. W 65 minucie to on oddał piłkę do Kamila Kumocha, a akcja skończyła się zbyt mocnym dośrodkowaniem Filipa Wójcika. Żółto-biało-niebiescy wreszcie potrafili jednak wymienić kilka podań i powoli przejmowali inicjatywę.
Cztery minuty później Grodzicki znowu wziął się za rozgrywanie, ale tym razem zaliczył stratę. Na szczęście bez konsekwencji, bo chociaż Giel oddał strzał, to ponownie tylko do statystyk. W kolejnych fragmentach meczu przyjezdni atakowali prawym skrzydłem. Wszystko zaczynał „Grodek”, a centrami w szesnastkę kończył Wójcik. I na kwadrans przed końcowym gwizdkiem właśnie taką akcję celnym strzałem do siatki wykończył Paweł Moskwik.
Drużyna trenera Saganowskiego miała wreszcie upragnionego gola i mogła już spokojnie czekać na to, co z przodu wymyślą rywale. A że ich jedynym pomysłem były wrzutki w pole karne, to bez większych nerwów lublinianie dowieźli korzystny wynik do końcowego gwizdka. Dzięki temu udało się odskoczyć od strefy spadkowej na dziewięć punktów. Osiem „oczek” to z kolei strata do Stali Rzeszów, czyli ostatniego zespołu, który łapie się do baraży o awans.
KONTUZJA MICHOTY
Przy okazji spotkania w Krakowie z Garbarnią poważnej kontuzji doznał Marcin Michota. Zawodnik, który w ostatnich meczach pełnił rolę kapitana zerwał więzadła w kolanie. A to oznacza, że w tym sezonie już nie zagra.
Bytovia Bytów – Motor Lublin 0:1 (0:0)
Bramka: Moskwik (74).
Motor: Madejski – Najemski (43 Grodzicki), Cichocki, Wawszczyk, Bogacz (46 Moskwik), R. Król, Swędrowski, Kumoch (80 Bednarczyk), Wójcik, Ropski (46 Rak), Świderski.
Bytovia: Staniszewski – Camargo, Krzyżak, Bąk, Wrzesień, Bach (66 Nowakowski), Zawistowski, Lech (88 Kieca), Moryson, Sezonienko, Giel.
Żółte kartki: Sezonienko, Giel, Lech, Camargo – Ropski, Bogacz, Cichocki, Kumoch, Swędrowski, Rak.
Sędziował: Albert Różycki (Łódź).