Chełmski Sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy kompletuje listę wolontariuszy. Szuka osób, które podczas styczniowego finału będą zbierały pieniądze dla chorych dzieci. Pierwsi chętni już są. Najmłodszy ma... pięć lat.
– Dlatego każdy, kto chciałby zostać wolontariuszem powinien się pospieszyć, bo ze względu na ograniczoną liczbę miejsc decyduje kolejność zgłoszeń – tłumaczy szef sztabu Grzegorz Gorczyca. – A mamy już około 40 chętnych. Wielu z nich było wolontariuszami już podczas poprzednich akcji. Ale zgłaszają się też nowi.
Na liście zgłoszeń jest już m.in. licealistka Paula Hołub. Paula zbierała pieniądze także podczas ostatniego finału. I to jak! W jej puszce znalazło się najwięcej datków, dokładnie 859 zł i 55 gr. Jak jej się to udało?
– Najważniejszy jest uśmiech – mówi Paula. – Ludzie nie lubią smętnych wolontariuszy. Dlatego ja dużo się uśmiecham i sama wychodzę do przechodniów. Czekanie aż ktoś podejdzie i wrzuci pieniądze do puszki, to nie najlepszy sposób. Ale trzeba też zachować umiar i nie być nachalnym, bo to także może zrazić.
Styczniowy finał będzie drugim, w którym Paula weźmie udział. – Już wcześniej chciałam zostać wolontariuszem, ale nie wiedziałam, gdzie się zgłosić – mówi. – W ubiegłym roku kolega mi podpowiedział i zapisaliśmy się razem. Razem też chodziliśmy z puszkami. Jemu udało się nazbierać tylko trochę mniej niż mnie.
Jak mówi Gorczyca, szkolna młodzież stanowi większość chełmskich wolontariuszy. Ale są i wyjątki. – Otrzymaliśmy już zgłoszenie od mamy, która chce kwestować ze swoim pięcioletnim dzieckiem. Ten maluch będzie prawdopodobnie naszym najmłodszym wolontariuszem.
Ale będą też wolontariusze nietypowi. Z puszką po ulicach miasta będzie zapewne przechadzał się chełmski miś. A kwestujących "wesprze” też przybrany specjalnie na tę okazję "Ziomal” czyli pies-bokser szefa sztabu WOŚP.
Co można radzić przyszłym wolontariuszom, szczególnie tym, którzy wyjdą na ulice z puszkami po raz pierwszy? – Żeby byli wytrwali. Nie można się zrażać po dwóch czy trzech godzinach – mówi Paula, która podczas ostatniego finału zbierała pieniądze przez cały dzień.
– Czasem jest zimno, czasem uwierają buty i bolą nogi, ale trzeba wytrwać. Pomagają w tym życzliwi ludzie. Nam przydarzyło się w cukierni Hetman, że sprzedawczyni nie tylko wrzuciła pieniądze do puszki, ale też napoiła gorącą herbatą i dorzuciła ciasto. Takie gesty dodają sił, a dźwięk wpadających do puszki pieniędzy, wiary w ludzi.