Władze Chełma chcą, aby miasto stało się wielkim węzłem kolejowym. Tysiące podróżnych miałoby właśnie tutaj przesiadać się do pociągów w drodze do Kowla, Kijowa, a nawet Moskwy.
– Dostosowanie składu trwa około godziny, czasem więcej – mówi Wiesław Zienkiewicz, zastępca dyrektora Lubelskiego Zakładu Przewozów Regionalnych PKP. – Punkt przestawny działa po ukraińskiej stronie w Jagodzinie. Wygląda to w ten sposób, że pracownicy muszą fizycznie zamienić wszystkie wózki z normalnotorowych na szerokotorowe. Jeśli pociąg jedzie w stronę przeciwną, cały proces powtarza się, tyle że odwrotnie. Pasażerowie nie mają wyjścia. Muszą czekać, aż przeprowadzi się tę zamianę.
Pomysł chełmskich władz polega w dużym skrócie na tym, aby pasażerowie udający się np. z Warszawy do Kijowa, przesiadali się w Chełmie do pociągu, który dostosowany jest do szerokich torów. W ten sposób, bez koniecznej dziś ponad godzinnej przerwy, mogliby kontynuować podróż na Wschód.
– Dzięki temu, że szeroki tor dochodzi do naszego miasta, transporty kolejowe z Chełma, bez potrzeby przerabiania wagonów mogą podróżować po Ukrainie, a nawet po całym terytorium dawnego ZSRR. Chcemy to wykorzystać – mówi prezydent Chełma Agata Fisz.
Szansą na rozwój kolei ma być uruchomienie specjalnych połączeń pasażerskich z Chełma do Kowla, Kijowa a nawet do Moskwy i innych odległych miast. – Wiemy, że tematem są już zainteresowane ukraińskie firmy dzierżawiącej kolej szerokotorową – dodaje Fisz. – Pomysł spodobał się także polskim kolejarzom.
Potwierdza to Wiesław Zienkiewicz. – To byłoby świetne rozwiązanie. Korzystne dla kolei, pasażerów i całego regionu – mówi. – Kiedyś były już do tego przymiarki, ale zabrakło zainteresowania ze strony ukraińskiej i temat upadł. Może tym razem się uda?
Pierwsze szerokotorowe pociągi z Chełma miałyby odjeżdżać do Kowla. Za kilka tygodni, w Chełmie spotkają się przedstawiciele ukraińskiej kolei i przedsiębiorstw dzierżawiących od Ukrainy tory kolejowe, oraz polscy kolejarze i władze Chełma.
JEDNA SZANSA JUŻ BYŁA
W latach 20-tych ubiegłego stulecia postanowiono w Chełmie stworzyć dzielnicę kolejową, przeznaczoną dla 50 tysięcy mieszkańców dzielnicy kolejowej. Wpływ na to miało centralne położenia miasta w ówczesnej Polsce, duża rola kolei w transporcie osobowym i towarowym, oraz jak twierdzą niektórzy historycy, decyzja samego marszałka Józefa Piłsudskiego.
Wybuch II wojny światowej przekreślił te plany. Dzielnicy nigdy nie ukończono, a zmieniona granica Polski zostawiła Chełm na peryferiach, pozbawiając miasto szansy na status ośrodka o strategicznym znaczeniu w transporcie kolejowym.