Prokuratura czeka na wskazanie osób, które podczas pielęgniarskiego strajku naraziły pacjentów chełmskiego szpitala na niebezpieczeństwo
- Faktycznie, zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do nas wpłynęły - mówi Alicja Grzegorczyk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Chełmie. - Były niekompletne i mało szczegółowe. Odesłaliśmy je do adresatów, aby ci je uzupełnili. Czekamy teraz na odpowiedź.
Lekarze, którzy wysłali zawiadomienia, teraz twierdzą, że sprawy już nie ma. - Nie będę po nazwisku wskazywać, kto zawinił podczas strajku - mówi Ewa Winiarska-Góra, ordynator oddziału neonatologii. - Jeśli już, to winne są związki, a nie pojedyncze pielęgniarki. Poza tym, żaden z pacjentów podczas strajku nie ucierpiał.
Ordynator zaprzecza, jakoby złożyła skargę do prokuratury. Ale zaraz dodaje: Niczego uzupełniać nie będę. Szanuję pracę pielęgniarek, ale to, co się wyprawiało 31 stycznia, przechodzi ludzkie pojęcie. Na oddziale z 27 noworodkami, w tym z kilkoma w stanie ciężkim, pozostało tylko trzech lekarzy i pielęgniarka oddziałowa.
Zawiadomienie wysłał także Krzysztof Wojewoda, ordynator ginekologii. - Wycofaliśmy się ze skarżenia pielęgniarek - mówi Wojewoda. - Koniec końców to nie one są winne. Organizatorem strajku były związki zawodowe i to one powinny odpowiadać za ewentualne zaniedbania.
Wojewoda przyznaje, że jego donos miał być działaniem prewencyjnym. - Dalsze kontynuowanie sporów nie ma sensu - dodaje.
Andrzej Santor, dyrektor szpitala, nie chce komentować zachowania ordynatorów. - To ich sprawa - mówi Andrzej Santor. - Ja ich nie namawiałem do niczego. Zrobili, co uważali za stosowne. Teraz niech prokuratura zadecyduje co z tym zrobić.
- Jeżeli dojdzie do postawienia komukolwiek zarzutów, będziemy reagować - obiecuje Joanna Wójcik, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w chełmskim szpitalu. - My też mamy wiele do zarzucenia lekarzom, którzy jeszcze nie tak dawno również strajkowali.