Rafał Bereza, zawodowy strażak z Krasnegostawu przyczynił się do sukcesu polskiej reprezentacji na przeprowadzonych we francuskim Strasbourgu międzynarodowych zawodach FIREFIGHTER COMBAT CHALLENGE. Jego drużyna wywalczyła tam pierwsze miejsce, a on sam indywidualnie był drugi w kategoriach OPEN oraz do lat 30. A wraz z trzema kolegami zajął trzecie miejsce w strażackiej sztafecie
Zawody FCC mają rangę mistrzostw Europy, chociaż w Strasbourgu wystąpiły także drużyny z USA i Kanady. W sumie stawiło się tam prawie 300 strażaków z 12 krajów. Zawodnicy pokonując specjalnie przygotowany tor przeszkód mieli do wykonania takie zadania, jak wnoszenie 20-kilogramowego sprzętu na wysokość trzeciego piętra, wciąganie węża, włamanie, przeciągnięcie węża i ewakuowanie poszkodowanego. Włamanie polegało np. na przesunięciu o 1,5 m 80-kilogramowej sztaby przy pomocy młota ważącego 5 kg.
Team Polska
- Dla mnie najtrudniejsze było ewakuowanie ważącego 90 kilogramów manekina na odległość 30 m - mówi mł. asp. Rafał Bereza. - Wszystko to w specjalnym ubraniu, czyli butach skuterach, rękawicach, hełmie i z aparatem ochrony dróg oddechowych z podpiętą maską, przez którą oddychało się przez cały czas wykonywania zadania. Trzeba było sobie z tym poradzić w momencie największego zmęczenia.
W skład drużyny pod nazwą TEAM POLSKA poza mł. asp. Rafałem Berezą weszli mł. asp. Paweł Hess, st. sekc. Daniel Góralczyk (obaj z KM PSP Bielsko Biała), mł. asp. Szymon Jopek z KP PSP Myślenice oraz kpt. Agnieszka Figuła z KM PSP Kraków.
- Z Pawłem i Szymkiem studiowaliśmy razem w Szkole Aspirantów PSP w Krakowie - dodaje Rafał Bereza. - Wiemy, co który z nas potrafi i na co go stać. Dotyczy to również pozostałych członków zespołu.
Rodzinna tradycja
Tę samą szkołę, co Rafał Bereza ukończył także jego starszy o dwa lata brat Kamil. Teraz pracują w tej samej jednostce. Do Krakowa wybiera się także najmłodszy z trójki braci. Wszyscy, wraz z ojcem, który w Komendzie Miejskiej PSP w Zamościu przepracował 28 lat, należą również do Ochotniczej Straży Pożarnej w rodzinnej Wólce Orłowskiej.
Nasz bohater służbę w krasnostawskiej jednostce rozpoczął 1 sierpnia 2013 roku.
- Miałem już do czynienia z śmiertelnymi wypadkami drogowymi i śmiercią w pożarze - mówi Bereza. - Przyszło mi też odcinać wisielca. Najbardziej zapadła mi jednak w pamięci interwencja w płonącym mieszkaniu. Weszliśmy do zadymionego pomieszczenia niemal po omacku. Kolega wyprowadził mężczyznę, a ja jego żonę. Kiedy ją prowadziłem obejmowały już nas języki ognia. Nie pozostawało mi nic innego, jak szybko otrząsnąć się po tym doświadczeniu. Takich momentów nie można długo rozpamiętywać. Po prostu nadal trzeba robić swoje.
Sztafeta
Pytany o zawodowe marzenia pan Rafał odpowiada, że nadal chce się spełniać w tym, co robi. Wciąż też chce startować w pożarniczych zawodach, zachowywać zdrowie i nie łapać kontuzji. Po cichu marzy mu się także ukończenie Szkoły Głównej Służby Pożarniczej, tak jak udało się to jego bratu Kamilowi.
A już po zawodach we Francji zdążył wziąć udział w podobnej, chociaż niższej rangą, imprezie w Czechach.
- Niestety, indywidualnie zająłem tam dopiero piąte miejsce. Być może nie zapoznałem się dostatecznie z zasadami zawodów, bądź nie zostałem z nimi zapoznany przez organizatorów. Dość, że nie traktuję startu w Czechach jako porażki tym bardziej, że nasza drużyna w sztafecie zajęła tam pierwsze miejsce.
Teraz Bereza wraz z TEAM POLSKA szykuje się do wyjazdu na kolejne zawody, tym razem organizowane na Słowacji. Traktuje je jako rozgrzewkę przed najważniejszym tegorocznym sprawdzianem, czyli wyznaczonymi już 24 czerwca międzynarodowymi mistrzostwami w Toruniu. Jego zdaniem to jedna z najtrudniejszych tego rodzaju imprez w Europie. Uczestnicy sprawdzają się tam nie tylko w formule FIREFIGHTER COMBAT CHALLENGE, ale też TOUGHT FIREFIGHTER ALIVE.
15 pięter
Jeśli w pierwszej formule zawodnicy mają do pokonania jeden tor przeszkód z zadaniami, to w ramach TFA czekają ich cztery kolejne konkurencje, w tym rozwijanie i zwijanie węży ważących 120 kg, bicie młotem w betonowy mur, czy pokonanie trzymetrowej ściany. Specjalnym wyzwaniem jest tam też 15-piętrowy ratusz, do którego strażacy muszą dobiec w pełnym rynsztunku pokonując 400 metrów.
- W Toruniu będę się starał poprawić swój ubiegłoroczny wynik indywidualny - mówi Bereza. - Ostatnim razem uzyskałem tam trzecią lokatę.
Co Rafał Berezai koledzy z drużyny z tego wszystkiego ma? Przełożeni jego sukcesy premiują dodatkowymi urlopami, bądź nagrodami pieniężnymi przyznawanymi przy okazji strażackich świąt. W żaden sposób nie ułatwią mu natomiast na przykład dostania się do Szkoły Głównej Pożarnictwa, czy też do elitarnych jednostek pożarniczych, które w ramach międzynarodowych akcji ratunkowych są wysyłane w różne zakątki świata.
- To tak nie działa - tłumaczy Bereza. - O przyjęciu do szkoły oficerskiej decyduje przede wszystkim świadectwo maturalne. Z kolei członkowie ekip ratunkowych przechodzą specjalne szkolenie w ustalonych zespołach. Dlatego też mam świadomość, że startując i osiągając sukcesy w zawodach pożarniczych robię to przede wszystkim dla własnej satysfakcji i po to, aby w tym, co robię na co dzień osiągać jak najwyższą sprawność. Zależy mi też, aby rodzice byli ze mnie dumni.