Od dziś przybysze ze Wschodu wjeżdżający do Polski muszą mieć wizy. Na przejściach granicznych zameldowali się wszyscy, którzy chcieli zdążyć przed godziną zero. Wszyscy boją się też spadku - przynajmniej na początku - obrotów w handlu przygranicznym.
- Do tej pory brało się ze sobą dzieci, żeby im coś kupić. Mogły przymierzyć ubranie. Teraz bez zezwolenia nie przekroczą granicy. Jesteśmy u was z żoną ostatni raz - mówi Władimir Głoba z Mińska.
Przygraniczni sklepikarze obawiają się, że w pierwszych dniach spadną im obroty. - Potem sytuacja pewnie się unormuje, ale stracimy klientów - emerytów z Białorusi. Często przyjeżdżają po zakupy spożywcze, a na wizy ich nie stać - mówi pani Zofia, jedna ze sprzedawczyń.
Przez przejście graniczne w Hrebennem wczoraj wjeżdżało do Polski dużo więcej osób niż zwykle. - Więcej ludzi podróżuje także pociągiem Warszawa-Rawa Ruska - mówi Ireneusz Raczkiewicz, kierownik Oddziału Celnego w Hrebennem.
Inaczej ocenił sytuację ppłk Andrzej Wójcik, rzecznik prasowy Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. - Na naszym odcinku nie obserwujemy wzmożonego ruchu.
- Wprowadzenie wiz na pewno jakiś skutek będzie miało, ale jaki - na razie trudno przewidzieć - mówi Krzysztof Kurys, prezes spółki Podwale, prowadzącej Targ pod Zamkiem w Lublinie. - My jako spółka tego nie odczujemy, bo już od dawna 99 proc. handlujących na targu to Polacy albo obcokrajowcy, którzy czynią to legalnie. Co innego zaopatrujący się w papierosy i alkohol u handlujących tym towarem nielegalnie. Ale to objaw pozytywny.
- Najbardziej utrudnienia odczują obcokrajowcy, którzy przyjeżdżali do nas z małą ilością towaru - ocenia Marek Wagner, prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Lublinie. - Polscy przedsiębiorcy przyzwyczają się do tego, choć zwłaszcza dla drobniejszych na początku będzie to duży problemem.