Nie wiadomo, czym kierował się mężczyzna, który w niedzielę, chwilę po północy zaalarmował dyżurnego włodawskiej komendy policji. Rozmówca anonimowo doniósł, że włodawscy policjanci wypuścili pijanego kierowcę w zamian za łapówkę.
Policjanci szybko zaczęli sprawdzać, czy zarzuty pod adresem ich kolegów są prawdziwe. Gdyby tak się okazało, funkcjonariuszom, groziłoby do 10 lat więzienia. Szybko jednak wyszło na jaw, że w doniesieniu nie było krzty prawdy.
Funkcjonariuszom udało się odnaleźć autora telefonicznego donosu. To 25-letni Konrad K. Mężczyzna przyznał, że w chwili, gdy dzwonił na komendę był pijany. Faktem jest jednak, że myślał całkiem trzeźwo, kiedy włożył do aparatu telefonicznego kartę, a po rozmowie z dyżurnym ją spalił.
25-latek nie potrafi jednak wytłumaczyć, dlaczego fałszywie oskarżył policjantów. Po zatrzymaniu przepraszał za to, co zrobił. W tej sytuacji jednak przeprosiny nie wystarczą. Za to, co zrobił grozi mu do dwóch lat więzienia.