![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Zdjęcie ilustracyjne](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2021/2021-04/4a88dc09207e9cb8d12f12bd50ba25f2_std_crd_830.jpg)
Spodziewali się najgorszego. Daremnie kilkanaście minut dobijali się do drzwi 63-latka, wiedząc, że chory i niesamodzielny mężczyzna od dłuższego czasu nie daje znaku życia. Na koniec wezwano strażaków, którzy zaczęli wyłamywać drzwi, żeby ratownicy weszli do środka. Wtedy drzwi się otworzyły.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Do tej nietypowej interwencji doszło w małej miejscowości pod Chełmem. Jeden z jej mieszkańców, 63-letni mężczyzna, był umówiony z lekarzem na pilną konsultację. Jednak w umówionym czasie telefonu od medyka nie odebrał. Ponieważ powtórzyło się to kilka razy, lekarz skorzystał z tzw. telefonu do kontaktu, jaki chorzy zostawiają, aby najbliżsi mogli uzyskać informacje o stanie zdrowia pacjenta.
Tym razem odebrała siostra, ale i ta nic nie wiedziała o losie brata. Zadzwoniła więc na numer alarmowy, bo spodziewała się najgorszego, zwłaszcza że schorowany brat miał kłopot z poruszaniem się samodzielnie.
W efekcie, jeszcze wieczorem tego samego dnia, pod drzwiami 63-latka znaleźli się policjanci, strażacy i pogotowie ratunkowe. Stukanie i pukanie do drzwi nie dało rezultatu. Zapadła więc decyzja o wyłamaniu drzwi. Strażacy założyli łomy pod zawiasy i… drzwi się otworzyły.
Stanął w nich zaskoczony 63-latek. Po badaniu okazało się, że był w dobrej formie. Najwyraźniej zaskoczony zamieszaniem, jakie spowodował, tłumaczył wszystkim, że po śniadaniu zasnął i nie słyszał ani telefonu, ani dobijania się do drzwi.
![e-Wydanie](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/public/dziennikwschodni.pl/e-wydanie-artykul.png)