Henryk Dżaman z Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Chełmie obiecał, że jego podwładni dokładnie spenetrują otoczenie budynku,
W sprawie przeniesienia fragmentów pożydowskich nagrobków z podwórka budynku przy al. Piłsudskiego 12, 12a i Wołyńskiej 9 Dziennik Wschodni interweniował wielokrotnie. Miejskie służby ograniczały się do zabrania jedynie wskazanych im przez nas macew. Mimo to znaleźliśmy kolejne odłamki kamiennych tablic z zachowanymi hebrajskimi napisami.
- Macew jest tu jeszcze więcej - mówi Danuta Jachiewicz, prezes Wspólnoty Mieszkaniowej "Aleja Piłsudskiego”. Wskazała miejsce, gdzie w czasie wojny były stajnie, a później sąsiedzi postawili sobie garaże. Aby wydobyć stamtąd macewy, należałoby cały plac dokładnie i głęboko przekopać. Dlatego Jachiewicz, korzystając z obecności Dżamana, ustaliła, że najlepszą ku temu okazją będą zaplanowane na ten rok prace związane z odwodnieniem budynku. Oboje zgodzili się, że nad ich przebiegiem powinien czuwać archeolog.
Jachiewicz zajmuje mieszkanie, w którym w czasie okupacji mieściło się biuro gestapo. Zaprowadziła nas do piwnicy, gdzie zachowały się jeszcze oryginalne drzwi z judaszami. W swoim czasie zgłosiła się do niej pewna kobieta z prośbą, by i jej otworzyła piwnicę służącą Niemcom jako areszt. Okazało się, że chciała raz jeszcze zobaczyć celę, w której była przetrzymywana.
W spotkaniu w sprawie macew uczestniczyła też Agnieszka Poźniak, prezes Stowarzyszenia "Miasteczko”. Zaprzyjaźniony z "Miasteczkiem” Haim Lender z Izraela zapewnił ją, że wśród tamtejszej chełmskiej diaspory jest osoba, gotowa sfinansować na chełmskim kirkucie budowę ściany pamięci. Jeśli przedsięwzięcie dojdzie do skutku, to zostaną na niej umieszczone wszystkie dotąd zebrane kamienne ślady po chełmskich Żydach.