Ceny spodni, bluz czy kurtek spadły o 50, a nawet 70 procent. W większości sklepow w sobotę było bardzo tłoczno.
Dąbrowska zapewnia, że chociaż do sklepu wstępuje już mniej klientów, to i tak więcej niż przed ogłoszeniem wyprzedaży. Nic dziwnego, skoro wszystko, co jest tam wyłożone na półkach, bądź powieszone na wieszakach zostało przecenione dokładnie o połowę. Dzięki temu na przykład zakup markowej kurtki nie za 200, ale za 100 zł jest prawdziwą gratką. Z kolei dobre gatunkowo spodnie można już kupić za 60 zł, a więc taniej niż na targu, gdzie nikt nam nie gwarantuje jakości. - Właśnie kupiłam sobie dwie pary fajnych spodni i zapłaciłam za nie niecałe 130 zł - mówi Justyna Tchórzewska. - Namówię męża, by też skorzystał z okazji i wybrał sobie coś ładnego.
Podobnymi co w "Reporterze” cenami kusi także równie luksusowy "Deep”. Zdaniem Rafała Czyżewskiego, od kiedy została ogłoszona wyprzedaż, liczba klientów się tam podwoiła. Jak ciepłe bułeczki sprzedają się markowe bluzy, spodnie, kurtki, czapki czy rękawiczki.- Wśród naszych klientów rozpoznaję ludzi, których widywałem jeszcze przed wyprzedażą - mówi Czyżewski. - Dokładnie przeglądali towar, aż wypatrzyli coś dla siebie. Z zakupem czekali jednak do wyprzedaży.
Takich klientów, prawdziwych łowców okazji, zna też pani Justyna. Jej zdaniem, zazwyczaj są to ludzie na pierwszy rzut oka zamożni. Pomimo to w widoczny sposób liczą się z groszem i cierpliwie czekają, aż to, co sobie upatrzyli dużo stanieje.
Firmowe sklepy prześcigają się w promocyjnych akcjach, obliczonych na pozyskanie klientów i zbycie jak największej ilości towaru. Chodzi
o to, by jeszcze w tym miesiącu zrobić miejsce na półkach i wieszakach na wiosenne kolekcje.